Dziś niespodziewanie odszedł Krzykaczu. Wróciłam chwilę temu do domu i znalazłam Go już sztywniutkiego i chłodnego. Szok i niedowierzanie
Nic na to nie wzkazywało, jeszcze wczoraj zachowywał się jak zwykle - był dziarski, żwawy, wesoły i wygadany. Z niepohamowanym apetytem.
Był już domek chętny na adopcję, w przyszłym tygodniu miałam jechać na wpa. Nie tak to miało wyglądać nie tak miał się potoczyć Jego los
Jutro zawiozę ciałko do weta, mam nadzieję, że oględziny coś wyjaśnią.