Ogólnie jest z nimi sporo zabawy, ale to nic w porównaniu z karmieniem co godzinę. Serio, mam po tym traumę. Dlatego tak obserwuję Czupurkę i pilnuję jej wagi. Nie mam ochoty na kolejną powtórkę.
Kolusko, JESTEŚ WIELKA! Stateczna Morelina, Czupuria jedząca z takim namysłem... Poszczęściło się kobitkom! Szkoda, że tak chorują, zamiast rozkoszować się domkiem i pieszczotami Dużej. Trzymam mocno kciuki, żeby już się nic nie działo. Traumę w związku z karmieniem rozumiem doskonale, nikomu nie życzę. Dziękuję, że znalazły u Ciebie swoje miejsce na Ziemi...
Będzie na raty, tzn. dzisiaj opis, jutro, pojutrze zdjęcia, filmiki.
Henio - kompletnie bez zmian, raz się zaraził jakimś katarem od Czupurki (tak to jest jak jedno prosie obwąchuje drugie ze wszystkich stron, a opiekunka o tym zapomina i ich nie separuje na kilka dni). Siekacze skracane co półtorej tygodnia, nudy.
Morelka - za dużo białych krwinek, było usg brzusia, nie widać, żeby coś się nowotworzyło, bierze steryd, białe krwinki spadły. Mały tchórz nie chce wychodzić spod łóżka. W ogóle jak odsuwam łóżko, to przez chwilę widzę, w jakich pozycjach towarzystwo się tam wyleguje i powiem wam, że Moreluś leży na pełnym relaksie.
Czupurka - no i tutaj jazda bez trzymanki, panna była trzema łapkami w grobie. Jej organizm przestał reagować na lek, zero nowych czerwonych krwinek (jeżeli dobrze zrozumiałam), potem wetka mi powiedziała, że krew miała jak wodę. Kroplówy przez tydzień czy dwa dawałam jej codziennie. Wetka powiedziała, że nie mamy nic do stracenia i dała mi receptę na lek, który nie był testowany na świnkach morskich (a jest do użytku dla psów i kotów. no i ludzi.). Zastrzyk dostała prawie 2 tygodnie temu w czwartek. Na początku było nadal tak sobie, w niedzielę jej się gwałtownie poprawiło i zaczęła się interesować jedzonkiem, też przestała być taka odwodniona (widać po bobkach i oczach). Minimalnie jej się pogorszyło we wtorek, a potem znowu po zastrzyku w czwartek lepiej. Dzisiaj sytuacja wygląda tak, że coś tam sobie podskubuje, a ja dokarmiam ją co kilka godzin (a nie co godzinę, dwie). Kroplówkę dostała dwa dni temu i nie wiem, kiedy dostanie następno, bo dzisiaj nie widzę potrzeby (oczka ładnie wilgotne). Zapomniałabym - po drodze (chyba w największym dołku, co jest zrozumiałe) złapała infekcję górnych dróg oddechowych i trzeba było ją inhalować antybiotykiem. Ale to jakoś w miarę łagodnie przeszła.
Jeżeli chodzi o Czupurkę, to póki co jednak nadal dostaje kroplówki co dwa dni. Dobrą nowiną jest, że dzisiaj minimalnie ją dokarmiałam, jest prawie 19, a coś tam dostała do dzioba raptem dwa razy. Wygląda na to, że będzie już jadła sama. Więc może w przyszłym tygodniu wykorzystam to, że mam urlop i sobie zrobię kilka jednodniowych wycieczek.