Diagnoza przykra, no cóż, ale nie wyrok. Bardzo, bardzo cieszę się z poprawy funkcjonowania Kędziorka
Nie potrafię zrobić ramki z odniesieniem do innego tekstu, bardzom niegramotna w tych sprawach. Odpiszę na pytania tak po prostu.
U mojej świnki Maniusia (za TM) problem zwichniętej żuchwy wiązał się m.in. z lekkimi zmianami zwyrodnieniowymi stawu i osłabionymi znacznie więzadłami z powodu m.in. niedoczynności tarczycy (leczonej) i zaawansowanego wieku.
Poluzowane więzadła, pewnie pobolewanie stawu i niesymetryczna siła nacisku przy przeżuwaniu powoli dewastowały uzębienie ale tylko zgryz siekaczy. Pewnie gdyby trwało to dłużej być może trzonowce też by z czasem "poszły". Na początku siekacze ścierały się na "żmijowe" ząbki, później po skośnej stycznej. Od pierwszych nieprawidłowości zgryzu do jednostronnego wywichnięcia żuchwy minęło zaledwie kilka tygodni (może 4-5). W tym czasie świnka z powodu bardzo poważnych problemów zdrowotnych wymagała ogólnej pogłębionej diagnostyki poszukiwawczej. Woziłam Maniusia na badania i leczenie do klinik w Warszawie. Mimo, iż mamy na miejscu znakomitego weterynarza, nie wszystkie badania były możliwe. Po szczegółowym rtg zębów i szkieletu, nie było zastrzeżeń - jak na 7-letniego prosiaczka stan baaaardzo dobry. A żuchwa, w gratisie do innych problemów, wypadła. Karmienie ręczne, mimo, iż prosiaczek jeszcze wtedy próbował podjadać sam tylko odchodził zniechęcony bólem i niemożnością przeżuwania. Wszyscy weterynarze twierdzili, że tak już zostanie, nie ma na to rady. Leki p/zapalne, p/bólowe, regenerujące stawy.
Myślałam, myślałam i wymyśliłam, że to sprzężenie zwrotne, kiedy to obluzowany, niesymetrycznie ustawiony staw skroniowo-żuchwowy dewastuje zgryz i nie ma siły aby go ściągnąć na właściwe miejsce bo zły zgryz na to samo nie pozwala słabo osadzonej żuchwie. Taka chora równowaga, którą trzeba rozbić we właściwym kierunku.
Nakłoniłam weterynarza, żeby wyrównał siekacze do prawidłowej stycznej, minimalnie, tylko zrównać. Trwało to chwilę, na żywca, bezboleśnie, cążkami. Perfect. Po dwóch dniach, kiedy ząbki zaczęły chwytać, okazało się, że żuchwa samoczynnie weszła na miejsce. Oczywiście, chory, słaby staw nadal dezelował zgryz. Ale, tylko zaczynała się krzywizna a jeszcze nie "wyciągnęła" żuchwy - ząbki ciach, minimalnie, tylko równamy. Weterynarze byli zdziwieni, że tak to się cofnęło. Nie dziwił się tylko dr J. Kliszcz, któremu opowiedziałam później tę historię.
Przepraszam, że tak się rozpisałam ale może komuś się przyda.
Może też u Kędziorka neurologicznie osłabienie mięśni jednej strony ciałka, z pysiem włącznie, taki efekt dało ? A przy ewentualnym urazie to idzie błyskawicznie. Może warto wyrównać ten zgryz, żeby zwrotnie nie prowokować wywichnięcia żuchwy ?
Serdecznie pozdrawiam.