porcella pisze:Nicuś! Słodziaczek, ruchliwy jak iskra...
Nicek co do zachowania nie zmienił się wcale.

Choroby nie widać po nim w ogóle! Jak dla mnie to ten jego nieco powiększony węzeł szyjny to zwykły podbródek. Czasem oczka mlekiem podchodzą, ale sam się umyje i po sprawie (ponoć to typowy objaw, taki chłoniakowy naciek). Jak na okoliczności to są nawet dobre wieści. Przeziębienie minęło, a biopsja (oczywiście znów ani pisnął) wykazała, że to łagodno-średnia wersja nowotworu. Czyli do najbliższych urodzin raczej dociągniemy. Zaczynamy nawet marzyć o remisji na jakiś rok albo lepiej dwa???

Akurat diagnoza Nicka zbiegła się nam z wieścią o odejściu Knedla, naszego wirtualnego adopciaka. Smutny zbieg okoliczności, chciałaby by dusza do raju, ale nie tak szybko...
Mam nadzieję, że jakoś się przedrzemy przez wezbraną Wisłę do tego onkologa. Mamy dostać chyba sterydy i chemię do podawania w domu. Ponoć wersja dożylna lepiej się sprawdza u mięsożerców więc w naszym przypadku to będą tabletki albo zastrzyki. Ale jeszcze zobaczymy. Recepcjonistka powiedziała, że jeśli zważymy świnkę w domu to możemy przyjechać pogadać o leczeniu bez Nicka. Hm, badania niby zrobione, zwierzak by nie musiał wysiedzieć się w transporterze, jednak wydaje się, iż wet teoretycznie mógłby rzucić okiem i, bo ja wiem, dojrzeć coś nowego?
Tylko rękodzielnicza wersja Nicka potrafi usiedzieć spokojnie i nawet szanownych kolegów, ze wspólnej oraz sąsiedniej klatki, nie wkurza.

Oj, ciężko wybrać było, które fotencje wstawić.
