Elitarna x-świnkowa jednostka spec. do tresowania człowieków
Moderator: pastuszek
Regulamin forum
Tematy nie odwiedzane dłużej niż 90 dni będą usuwane.
Tematy nie odwiedzane dłużej niż 90 dni będą usuwane.
- sosnowa
- Posty: 15295
- Rejestracja: 19 paź 2013, 11:11
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa Saska Kępa
- Kontakt:
- porcella
- Moderator globalny
- Posty: 23201
- Rejestracja: 07 lip 2013, 22:39
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Kontakt:
- martuś
- Posty: 10214
- Rejestracja: 08 lip 2013, 12:25
- Miejscowość: Złocieniec
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Kontakt:
Re: Elitarna x-świnkowa jednostka spec. do tresowania człowi
Jak Ginger? Z całych sił trzymam kciuki żeby Wam się udało




- dortezka
- Posty: 7496
- Rejestracja: 07 lip 2013, 20:28
- Miejscowość: Wrocław
- Kontakt:
Re: Elitarna x-świnkowa jednostka spec. do tresowania człowi
bardzo smutno rozpoczęliście ten rok..
Trzymam również kciuki
Trzymam również kciuki

Wątek moich Pipulek: 
http://www.forum.swinkimorskie.eu/viewt ... f=55&t=658
Halinko, Pigulku, Balbisiu, Fifi&Rifi, Freciu.. tęsknimy
http://www.forum.swinkimorskie.eu/viewt ... =71&t=4215

http://www.forum.swinkimorskie.eu/viewt ... f=55&t=658
Halinko, Pigulku, Balbisiu, Fifi&Rifi, Freciu.. tęsknimy

- Cynthia
- Moderator globalny
- Posty: 12536
- Rejestracja: 07 lip 2013, 16:05
- Miejscowość: Kęty/Zielonka
- Lokalizacja: Kęty/Zielonka
- Kontakt:
Re: Elitarna x-świnkowa jednostka spec. do tresowania człowi
Trochę trwało, zanim zebrałam się do opisania Wam tego, co działo się przez ostatnie dni...
Na wstępie pragnę podziękować serdecznie wszystkim, którzy trzymali za nas kciuki, za ciepłe słowa, za życzliwość... i przeprosić za moje milczenie, a nawet opryskliwość...
Wydarzenia związane z operacją Ginger i tego, co działo się po jej zabiegu... to wszystko jest bardzo trudne...
Zacznę od tego, że w czwartek przed zabiegiem spędziłyśmy z Ginger sporo czasu. Ja pracowałam, ona jadła wszelkie dostępne smakołyki. Miałam poważne problemy z autem i nie wiedziałam, czy uda mi się dowieść Gingutka w piątek na zabieg. Ale postanowiłam, że za wszelką cenę ona na stół operacyjny trafi w piątek - upatrywałam w tym jedynego dla niej ratunku, choć nie miałam nadziei, że się uda. Ginger w końcu mając 5 lat i prawie 8 miesięcy, problemy z sercem i prawdopodobnie nowotwór nie rokowała...
Piątek i zostawienie jej na zabieg to był chyba jeden z moich najtrudniejszych momentów. Żegnałam ją ze łzami w oczach, ale nie powiedziałam "do widzenia" tylko "do zobaczenia"... Gdybym wiedziała, że słowa mają tak wielką moc...
Odwiozłam auto do mechanika i z buta wróciłam 6 km. Leząc tak w mroźne popołudnie miałam tylko jeno w głowie, że posiadanie nadziei to najwyższej wagi głupota... Bo przecież nie ma szans... Ale nadzieja lazła za mną...Gdy doktor Iza zadzwoniła po 16, zrobiło mi się słabo. Wiem co oznaczają szybkie telefony... że świnka odeszła... Pani doktor mówiła przyciszonym, zmęczonym tonem... a ja nie mogłam oddychać... i nie mogłam uwierzyć... Bo Ginger przetrwała operację. Guz był rozległy, trudny i Pani doktor zawahała się, czy w ogóle próbować... ale serce pracowało, było silne... Rozpadłam się w środku. W sumie to nie mogłam w to uwierzyć, nie mogłam się cieszyć... Ale nadzieja już się zatliła... Po dwóch godzinach dostałam informację, że mała się wybudziła. I zdjęcie... Zdjęcie mojego kochanego Skrzacika, pozszywanego... ale żywego. W końcu umawiałyśmy się, że "do zobaczenia"... Po dwudziestej dostałam filmik, jak Ginguek wciąga ratunkową. W małych ilościach, ale chętnie i świadomie. Płakałam nad tym filmem jak jakaś głupia... i pozwoliłam rozpalić się nadziei... Tego dnia to była ostatnia informacja. Czekałam rano, co będzie dalej... Ginger żyła. Ale osłabła. O 14 doktor Iza pozwoliła mi ją odebrać. Ubłagałam somsiadkę, żeby mnie zawiozła... Gdy zobaczyłam Ginger... już wiedziałam. Nadzieja śmiała się cicho za moimi plecami, z mojej naiwności... Tak wygląda świnka w drodze za tęczowy most... Pani doktor jednak nie przekreślała sprawy... Gingutek był na silnych lekach, miała prawo być "odjechana"... Zabrałam ją do domu. Ułożyłam na kocyku, z termoforkiem. Przygotowałam karmę ratunkową, sok z ogórka... Przełykała tylko niewielką ilość płynu... Leżała...na boku. Byłam w kontakcie z dr Izą. Podawałam przygotowane leki... A moje kochane, agutkowe serduszko walczyło. Bardzo mocno walczyło, by zostać ze mną... Jednak organizm słabł....
Ginger umarła o 20.28 w sobotę, 19 stycznia...
Odeszła ostatnia moja świnka z pierwszej, Wielkiej Piątki (Flow, Whisper, Dream, Miracle, Ginger), teraz trzech Muszkieterów Miracle, Dream i Ginger znów się spotkało i brykają po zielonych łąkach...
A mnie pękło serce. Odszedł mój Skrzacik, który w pierwszy dzień chował się w kieszeniach dzinsów mojego męża, odeszła świnka, która z radością zwiedzała każdy kąt, i której w czasie kwikania uszy cofały się aż na szyję... Głupio rozbudzona nadzieja zdeptała brutalnie moje serce..... Zawsze mi się wydawało, że serce człowieka jest pojemne, że może pokochać wiele świnek... W moim już chyba nie ma miejsca na kolejne... O ile mam jeszcze serce.
Gdy Ginger odchodziła, łza popłynęła z jej oczka. Tak ciężko walczyła, chciała żyć. Była twarda, dzielna, uparta... I wiedziała, że przegrała. I że ja nie mogę jej pomóc... To boli. Tak bardzo boli... Długo nie umiałam tego napisać, ani powiedzieć. Ginger odeszła. A z nią odszedł kawałek mnie... Bardzo znaczny kawałek...
Styczeń i 2019 rok zaczęły nam się źle. Bardzo źle...
Ostatni czas jest ciężki...
Ginger... Byłaś ze mną od zawsze, tak długo...Byłaś spełnionym marzeniem, byłaś idealna... Byłaś moja. Zawsze będziesz... Wszędobylska, ciekawska, hałaśliwa, wielka, miękka i cudowna. Łagodna. Wesoła. Żarłoczna... Silna i wytrwała. Dzielna. Odważna i tchórzliwa zarazem...
Wyjątkowa...
Tęsknię za Tobą strasznie... Tak niewiele brakowało, żebyśmy wygrały tą walkę. Tak niewiele...
Wiem, że one wszystkie po Ciebie przyszły, że odprowadziły Cię za Tęczowy Most. I wiem, że wcale nie chciałaś iść...
Żegnaj, dzielna dziewczynko...
Nie palcie tu proszę świeczek...
Wątek Gingutka w in memoriam viewtopic.php?f=71&t=9453
Na wstępie pragnę podziękować serdecznie wszystkim, którzy trzymali za nas kciuki, za ciepłe słowa, za życzliwość... i przeprosić za moje milczenie, a nawet opryskliwość...
Wydarzenia związane z operacją Ginger i tego, co działo się po jej zabiegu... to wszystko jest bardzo trudne...
Zacznę od tego, że w czwartek przed zabiegiem spędziłyśmy z Ginger sporo czasu. Ja pracowałam, ona jadła wszelkie dostępne smakołyki. Miałam poważne problemy z autem i nie wiedziałam, czy uda mi się dowieść Gingutka w piątek na zabieg. Ale postanowiłam, że za wszelką cenę ona na stół operacyjny trafi w piątek - upatrywałam w tym jedynego dla niej ratunku, choć nie miałam nadziei, że się uda. Ginger w końcu mając 5 lat i prawie 8 miesięcy, problemy z sercem i prawdopodobnie nowotwór nie rokowała...
Piątek i zostawienie jej na zabieg to był chyba jeden z moich najtrudniejszych momentów. Żegnałam ją ze łzami w oczach, ale nie powiedziałam "do widzenia" tylko "do zobaczenia"... Gdybym wiedziała, że słowa mają tak wielką moc...
Odwiozłam auto do mechanika i z buta wróciłam 6 km. Leząc tak w mroźne popołudnie miałam tylko jeno w głowie, że posiadanie nadziei to najwyższej wagi głupota... Bo przecież nie ma szans... Ale nadzieja lazła za mną...Gdy doktor Iza zadzwoniła po 16, zrobiło mi się słabo. Wiem co oznaczają szybkie telefony... że świnka odeszła... Pani doktor mówiła przyciszonym, zmęczonym tonem... a ja nie mogłam oddychać... i nie mogłam uwierzyć... Bo Ginger przetrwała operację. Guz był rozległy, trudny i Pani doktor zawahała się, czy w ogóle próbować... ale serce pracowało, było silne... Rozpadłam się w środku. W sumie to nie mogłam w to uwierzyć, nie mogłam się cieszyć... Ale nadzieja już się zatliła... Po dwóch godzinach dostałam informację, że mała się wybudziła. I zdjęcie... Zdjęcie mojego kochanego Skrzacika, pozszywanego... ale żywego. W końcu umawiałyśmy się, że "do zobaczenia"... Po dwudziestej dostałam filmik, jak Ginguek wciąga ratunkową. W małych ilościach, ale chętnie i świadomie. Płakałam nad tym filmem jak jakaś głupia... i pozwoliłam rozpalić się nadziei... Tego dnia to była ostatnia informacja. Czekałam rano, co będzie dalej... Ginger żyła. Ale osłabła. O 14 doktor Iza pozwoliła mi ją odebrać. Ubłagałam somsiadkę, żeby mnie zawiozła... Gdy zobaczyłam Ginger... już wiedziałam. Nadzieja śmiała się cicho za moimi plecami, z mojej naiwności... Tak wygląda świnka w drodze za tęczowy most... Pani doktor jednak nie przekreślała sprawy... Gingutek był na silnych lekach, miała prawo być "odjechana"... Zabrałam ją do domu. Ułożyłam na kocyku, z termoforkiem. Przygotowałam karmę ratunkową, sok z ogórka... Przełykała tylko niewielką ilość płynu... Leżała...na boku. Byłam w kontakcie z dr Izą. Podawałam przygotowane leki... A moje kochane, agutkowe serduszko walczyło. Bardzo mocno walczyło, by zostać ze mną... Jednak organizm słabł....
Ginger umarła o 20.28 w sobotę, 19 stycznia...
Odeszła ostatnia moja świnka z pierwszej, Wielkiej Piątki (Flow, Whisper, Dream, Miracle, Ginger), teraz trzech Muszkieterów Miracle, Dream i Ginger znów się spotkało i brykają po zielonych łąkach...
A mnie pękło serce. Odszedł mój Skrzacik, który w pierwszy dzień chował się w kieszeniach dzinsów mojego męża, odeszła świnka, która z radością zwiedzała każdy kąt, i której w czasie kwikania uszy cofały się aż na szyję... Głupio rozbudzona nadzieja zdeptała brutalnie moje serce..... Zawsze mi się wydawało, że serce człowieka jest pojemne, że może pokochać wiele świnek... W moim już chyba nie ma miejsca na kolejne... O ile mam jeszcze serce.
Gdy Ginger odchodziła, łza popłynęła z jej oczka. Tak ciężko walczyła, chciała żyć. Była twarda, dzielna, uparta... I wiedziała, że przegrała. I że ja nie mogę jej pomóc... To boli. Tak bardzo boli... Długo nie umiałam tego napisać, ani powiedzieć. Ginger odeszła. A z nią odszedł kawałek mnie... Bardzo znaczny kawałek...
Styczeń i 2019 rok zaczęły nam się źle. Bardzo źle...
Ostatni czas jest ciężki...
Ginger... Byłaś ze mną od zawsze, tak długo...Byłaś spełnionym marzeniem, byłaś idealna... Byłaś moja. Zawsze będziesz... Wszędobylska, ciekawska, hałaśliwa, wielka, miękka i cudowna. Łagodna. Wesoła. Żarłoczna... Silna i wytrwała. Dzielna. Odważna i tchórzliwa zarazem...
Wyjątkowa...
Tęsknię za Tobą strasznie... Tak niewiele brakowało, żebyśmy wygrały tą walkę. Tak niewiele...
Wiem, że one wszystkie po Ciebie przyszły, że odprowadziły Cię za Tęczowy Most. I wiem, że wcale nie chciałaś iść...
Żegnaj, dzielna dziewczynko...
Nie palcie tu proszę świeczek...
Wątek Gingutka w in memoriam viewtopic.php?f=71&t=9453
Re: Elitarna x-świnkowa jednostka spec. do tresowania człowi
Niedawno usłyszałamod kogoś że "Nadzieja jest sprężyną życia"... I chyba tak jest. Bez nadziei nie byli byśmy zdolni do bardzo wielu czynów, planów. Myślę że byłaś bardzo odważna, nie głupia a odważna, że zdecydowałaś się na zabieg. Jak sama napisałaś, jej ostatnią szansę. Walczyłyście obie do konca, niestety na niektóre sprawy nie mamy spływu. Nie obwiniaj się, zrobiłaś wszystko, Wszystko co w ludzkiej mocy aby uratować Ging. Miała wspaniałe życie u Ciebie, wiele świnek mogło by jej zazdrościć takiego życia. Pamiętaj te cudowne chwile razem, było ich tak wiele.. Przytulam 

- martuś
- Posty: 10214
- Rejestracja: 08 lip 2013, 12:25
- Miejscowość: Złocieniec
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Kontakt:
Re: Elitarna x-świnkowa jednostka spec. do tresowania człowi
Wiem, że żadne słowa nie ukoją bólu po takiej stracie. Żałobę trzeba przeżyć. Za jakiś czas na pewno pokochasz kolejną świneczkę. Nie będzie to taka miłość jak do Ginger, nie zastąpi jej ale też będzie kochana. Ja po śmierci Nali 1,5 roku zwlekałam z kolejną adopcją. I w sumie na Inkę bardziej zdecydowałam się z tego powodu, że Nutka ma już swoje lata a Tola poważnie chorowała i nie chciałam żeby któraś z nich została nagle sama. Nie zastąpiła mi Nali pomimo, że jest do niej bardzo podobna, nie łączy nas taka więź ale też ją kocham i już bym jej nie oddała.
Pamiętaj, że wszyscy jesteśmy z Tobą w tych trudnych chwilach

Pamiętaj, że wszyscy jesteśmy z Tobą w tych trudnych chwilach




- Cynthia
- Moderator globalny
- Posty: 12536
- Rejestracja: 07 lip 2013, 16:05
- Miejscowość: Kęty/Zielonka
- Lokalizacja: Kęty/Zielonka
- Kontakt:
Re: Elitarna x-świnkowa jednostka spec. do tresowania człowi
Balbinkowo, ja się nie obwiniam za śmierć Ginger, ja po prostu bardzo boleśnie przeżywam tą niemoc, tą jej siłę i przegraną walkę o jej życie. Obwiniam się co najwyżej o to, że nie zauważyłam w porę, że źle się dzieje z Krówką i przez moją nieuwagę, a raczej obsesyjne skupienie na ciężko chorej Ginger przeoczyłam zapalenie płuc, co Krówka życiem przypłaciła. Ale w przypadku Ginger... podjęłam tą decyzję, bo tylko to mogło ją uratować... Nie myliłam się... Po prostu organizm nie dał rady... Mimo olbrzymiej determinacji Skrzacika ;(
- urszula1108
- Posty: 3214
- Rejestracja: 16 maja 2014, 18:01
- Miejscowość: Nadolice Wlk/Wrocław
- Kontakt:
- Cynthia
- Moderator globalny
- Posty: 12536
- Rejestracja: 07 lip 2013, 16:05
- Miejscowość: Kęty/Zielonka
- Lokalizacja: Kęty/Zielonka
- Kontakt:
Re: Elitarna x-świnkowa jednostka spec. do tresowania człowi
Wiem Ula, ale to trudne i tak... Potrzebuję czasu, zwłaszcza że w moim życiu bardzo dużo się teraz kotłuje...urszula1108 pisze:Jesteśmy z Tobą