Matko jaki cudny ! Jeden z moich prosiątek także był niechcianym, wielomiesięcznym rezydentem zoologa. Teraz to słodki, wesoły, wielki niedźwiedź o imponującym, lśniącym futerku. I ma przyjaciela.
Baranek nadal się boi, ale na kolanach, gdy go glaskałam wystawił małą czarną stópkę Pokazałam Slashowi inne świnki, oczywiście samców. Był zainteresowany, ale siedział cichutko i spokojnie, bez kręcenia kręconym kuperkiem. Nadal wychodzi z domku jak nikt go nie obserwuje, zjada powoli wszystkie warzywa i masę siana. Wagę trzyma. Jestem zachwycona jego włochatymi uszkami i kręconymi fibryskami. I spokojnym charakterem. Wątpię, by to byal cicha woda Raczej spokojny prosiaczek pomimo lęku jaki ma w sobie.
Ojejej, ojejej . Moje serce topi się jak wosk a ja jestem bezradna. Od kilku dni poważnie zastanawiam się nad koncepcją, którą i Pani dziś wyraziła w zaprzyjaźnionym wątku. Ale zmiana "stanu posiadania" ukochanych zwierzątek z 4 na 6 to dla mnie bardzo poważna decyzja i na pewno nie chciałabym podjąć jej tylko pod wpływem emocji. Te muszą zejść na drugi plan wobec odpowiedzialności. Na szczęście jest jeszcze trochę czasu.
Świnki to cudowne stworzenia.
Ale przy kilku koszty są spore, a jesli dojdzie do tego konieczność leczenia (tfu, tfu, oby nie zapeszyć), to koszty robią się dramatyczne, idące w setki i tysiące złotych...
O tym niestety też musimy pamiętać.
"Człowiek jest odpowiedzialny za to, co oswoił" A. de St Exupery kontakt tylko porcella7@gmail.com
Slash ze względu na spory lęk przed wszystkim jeszcze u mnie pobędzie po kwarantannie. Powinien też nauczyć się nowych smaków. Powolutku jest oswajany z dotykiem, sprawia mu przyjemność, ale minie trochę czasu zanim wydam go do adopcji.
Doskonale rozumiem Pani postawę wobec przygotowania Slasha do adopcji. Toteż nie składałam żadnych deklaracji poza tą o zachowaniu rozsądku i rozwagi przy podejmowaniu decyzji o jakiejkolwiek adopcji, co jak mi się wydaje, jasno napisałam.
Niestety, mam też osobiste doświadczenia jak wygląda całodobowa pielęgnacja i opieka nad długotrwale, wieloukładowo chorą świnką. I jak cierpi się razem z nią. I jakie są koszty wizyt lekarskich, diagnostyki, procedur medycznych. Także w Mv czy V...cardii. Łącznie z dojazdami z innego miasta. I wreszcie jak wygląda ostateczne pożegnanie z ukochanym zwierzątkiem. Do dziś boli serce.
Dlatego jestem pełna uznania i szacunku dla wszystkich Pań ze Stowarzyszenia, które z takim oddaniem, nie szczędząc czasu, sił i serca opiekują się świneczkami. Serdecznie pozdrawiam.
Slash robi postępy. Każde warzywo jest konsumowane. Nawet sam zaczął gadać do chłopaków nieśmiało, cichutko jakby trochę się wstydził. Przytula się do człowieka też nienachalnie. Jest ostrożny. Niedługo kończy się kwarantanna. Mały puchaty chłopiec powoli szuka kolegi.
Bardzo cieszę się z postępów baranka. To świniątko w sposób naturalny wyzwala czułość i delikatność. Poza tym pisze Pani o tym tak ciepło i miło, że chyba każdy chciałby przytulić go do serca. Oby znalazł spokojny i bardzo kochający domek ze świnkowym przyjacielem.