Coś jest z tymi marchewkami, bo moje panny też marchew ruszają w ostateczności... Zazwyczaj im daję marchew na noc, albo rano, bo na głodzie wszystkie "ohydztwa" wszamają, a dietę jednak trzeba urozmaicać.
Ale widzę, że z wiekiem im się zmienia gust: kiedyś nie mogły nawet patrzeć na seler naciowy, albo korzeń pietruszki, a teraz bez problemu go jedzą. Podobnie długo nie mogłam ich do buraczka przekonać, a teraz jest to ich pewniak. Oczywiście nie wspominam o ogórku, czerwonej papryce i naci pietruszki - spokojnie mogłyby żywić się tylko tym
Ja jednak troszke okrutnie się z nimi obchodziłam, bo dawałam im cos, czego nie lubią, a te dalej marudziły, że tego nie zjedzą i ciągle są głodne. Jednak byłam nieugięta i czekałam, aż jednak zjadły to, co im dałam

W końcu głodny nie wybrzydza
