


Moderator: silje
Szanowni Państwo,
Piszę, żeby poinformować, że niestety 10 października 2019 roku zmuszona byłam uśpić Ralfiego - długowłosą trikolorową świnkę, którą adoptowałam od Stowarzyszenia 12 maja 2018 roku.
Ralfi był kompanem Sanjiego, adoptowanego od SPŚM w styczniu 2014 roku (na zdjęciach to ten biało-aguti). Od pewnego czasu obaj byli pod opieką weterynarza ze względu na zdiagnozowanego u nich chłoniaka. Któregoś dnia zauważyłam u Ralfiego, że zostawia po sobie ślady krwi. Na prześwietleniu wyszło, że ma kamień w pęcherzu. Jeszcze tego samego wieczora zostawiłam go w przychodni na operację. Niestety okazało się, że kamienia w pęcherzu nie znaleziono, a USG wykazało, że kamienie znajdują się w obu moczowodach, które ze względu na mały rozmiar są niemożliwe do zoperowania. Powiedziano mi wprost, że szanse na wyleczenie prosiaczka farmakologicznie są bardzo niskie. Miałam już kiedyś jedną świnkę, którą starałam się lekami wyleczyć z piasku w pęcherzu. Niestety bezskutecznie. Nie chciałam, żeby Ralfi też tak cierpiał. Poprosiłam o eutanazję.
Ralfi był bardzo żywotną i wesołą świnką. Do samego końca miał dużo energii, jadł z apetytem, rzucał się do kratki, kiedy wchodziło się do pokoju. Zawsze wysokim, przeciągłym kwikiem domagał się smakołyków, a nie typowym obgryzaniem prętów. Był też dobrym kompanem dla Sanjiego; w zasadzie odkąd na początku dotarli się ze sobą, nie było nigdy między nimi zgrzytów.
Jeśli chodzi o Sanjiego, to jak na 6-letniego dziadka, dobrze się trzyma. Przeżył już zabieg usunięcia ropienia i wycięcia torbieli na tarczycy, bierze codziennie steryd, hormony, leki wspomagające pracę nerek i serca, a od niedawna również przeciwbólowe i przeciwzapalne, ponieważ okazało się, że ma poważne zmiany w kręgosłupie i kolanach, które znacznie utrudniają mu używanie tylnych łapek. A mimo to wciąż dopisuje mu apetyt (i to niemały), dalej ma w sobie wolę życia, jest niesamowity. Mam nadzieję, że tak będzie jak najdłużej.
Pozdrawiam serdecznie razem z Sanjim.
Emilia Liwocz