Wczoraj kulał ale okazało się, że po prostu wlazł w kupę i łapa była brudna. To juz jest powód do ciężkiej choroby.
Teraz byłam w ogwodzie i coś zeżarł w pośpiechu. Oby nie kupę dzika. Włażą nam na teren całą grupą.
Antek nadal na lekach. Kamyk większy ale się przesunął. Wodonercza brak.
Liam krople do oczu.
Juna nadal na antybiotyku. Na szczęście już nie sika z krwią.
Agatka ma jakąś ranę na boku. Wrrr do wyjaśnienia.
Antosia skończyła 14go marca rok. Czas biegnie tak szybko. Już sporo z niej dziewczynka.
Rudolfa nie ma z nami pół roku a ja ciągle się nie umiem pozbierać.
Oj to żebyś w nocy nie miała atrakcji... Toff to zawsze coś wymyśli.
Czas bardzo szybko ucieka... A z czasem ból po stracie małego przyjaciela się nie zmniejsza... po prostu uczymy się z tym żyć
A dzięki, jakoś ciągnę. Dzisiaj teoretycznie Artur czuwał. Tosia spała dobrze, Toffi wołał o północy i o 4 ale Artur akurat do pracy wstawał. Ja się skusiłam na kanapkę z szynką przedwczoraj i do dzisiaj latam na toilet z prędkoscią światła.
Wkurza mnie, że w pracy zginęły moje wszystkie ubrania "pracowe". Jak poszlam na zwolnienie to Danusia mnie spakowala w worek na śmieci, wyeksmitowali mnie z mojej szafki i nie wiadomo gdzie co jest.