Moja kochana dzielna wojowniczka Nela odeszła wczoraj za TM, pobiegła do trzeciej siostry Niteczki.
Żyła z guzem jelita 10 m-cy i się nie poddawała. Ale z nowotworem ciężko wygrać gdy guz nie dał się usunąć.
Rozrósł się tak że tydzień temu przestała chodzić na nóżki. Była bardzo chudziutka, zmienił jej się środek ciężkości i
nie mogła się już utrzymać na tych łapinkach,ale wciąż jadła , gruchała jak ją głaskałam, cieszyła się na listek mleczyka który jeszcze udawało mi się przynieść dla niej z dworu.
Przychodziłam z pracy codziennie z nią siadałam, dokarmiałam strzykawką a ona kładła swoją główkę na ręku i obie celebrowałyśmy te chwile które były nam jeszcze dane.
Wczoraj rano jeszcze zjadła ale widać było że jej ciężko, bo brzuch był bardzo wzdęty.Czekała na mnie aż wrócę z pracy.
Pogłaskałam ją , wzięłam na ręce, dałam jeszcze pić strzykawką ,na chwilę odłożyłam , potem znowu wzięłam i odeszła na moich rękach spokojnie.Żyła 7 lat 1 miesiac i 3 tygodnie.Wiem ze to długo ale i tak mi jest strasznie smutno.
Została Nesti, całkowicie niewidoma , zagubiona samotna w swojej norce. Tylko śpi, mało je,niewiele się rusza
Wszystko rozumie co się stało, a świnki mają niby takie małe rozumki
Jutro idziemy na wizytę sprawdzić czy to depresja po odejściu siostry czy może tutaj też coś się czai.
Mam nadzieję że to tylko smutek i starość