U Dyzia po staremu, dalej lecimy na ręcznym. Sam je jedynie płatki i zieleninę w żółwim tempie. Poimy, bo poidełka nie tyka. Wróciła nasza lekarka, więc sprawdziliśmy mu zęby. Okazało się, że ostatni zaczął rosnąć do tyłu i do środka, ale jeszcze nic mu tam nie zdążył poranić. Po drugiej stronie zrobił mu się nadziąślak albo jakieś podrażnienie, ale na kolejnej wizycie śladu po tym nie było. Wyciągnięto mu też kłaki, które poupychał sobie między zębami. W pobieżnym badaniu moczu wyszło za dużo białka, więc poszedł na szczegółowe badanie a przy okazji usg tarczycy przejechano się po ukł. moczowy. Tarczyca wyszła powiększona co tam jest wyczuwalne pod palcem, ale póki co lekarka kazała obserwować, bo hormony w normie a z jego wynikami krwi to nie za bardzo pod nóż. W układzie moczowym za to wynaleźli zmianę i najprawdopodobniej kamyk - w sumie też póki co do obserwacji. Kamyka nie są pewni, bo Dyź wysikał się przed, więc trudno im tam było go wyodrębnić, ale jeśli jest to istnieje jeszcze szansa że sam się go pozbędzie. Na razie odstawimy parę rzeczy z diety i wdrożymy na ukł. moczowy co trzeba, żeby ładnie i dużo sikał. A za jakiś czas zrobimy rtg - w czerwcowym nic nie było.

Miał i dalej ma zasmarkany nos, a z racji leukocytozy i możliwości osłabienia odporności cały czas dostaje coś na jej wzmocnienie, dodatkowo przez tydzień był na antybiotyku.
Do tego na przednich łapkach pojawiły mu się strupki, co lekarka uznała za możliwą grzybice i profilaktycznie smarujemy Imaverolem. Do tego zwyrodnienie na tylnych kolanach daje mu się we znaki, więc musimy pomyśleć o jakiś zabiegach zanim skończy jak Stefek.
wzgardzona malina
zniecierpliwiony w kolejce do weta
Wpadł do nas też na tydzień sąsiad z góry
