Dziękuję Wam,że jesteście, wiem ,że tutaj wszyscy rozumieją mój ból. Tak bardzo potrzebuję od wczoraj to wszystko z siebie wylać, a nie potrafię. Wczoraj nic więcej nie byłam w stanie napisać, od wczoraj nie potrafię o niczym innym myśleć. Byłam dziś w pracy, zajęłam trochę myśli, ale w domu jest tak trudno.Mój mąż też bardzo to przeżywa.
Ok 3-5 sierpnia Bromba po raz któryś już miała katar i zaklejny nosek. Dostała steryd i antybiotyk. Przeszło jej po jakiś 2-3 dniach. Myślałam,że na dłużej, ale niestety. Na koniec sierpnia znów zaczęła mocniej kichać, zwłaszcza podczas jedzenia.
W nocy z środy na czwartek (30/31.07.), jakoś chyba o 4 nad ranem wstałam do niej zajrzeć zajrzeć. Znów głośniej oddychała, gwizdało jej w nosku.W czwartek Duży został z nią w domu, cały dzień leżała w kocyku, robiliśmy inhalacje, zakraplaliśmy nosek, dostała tolfedine i antybiotyk. Wciskaliśmy jej jedzenie na siłę, strasznie trudno było ją nakarmić, nie chciała jeść, miała jeszcze tyle siły żeby się wyrywać, aż na ramię mi weszła. Bardzo się martwiłam bo miała już taki blady nosek i usteczka i coraz bardziej kichała, a właściwie tak chrząkała jakby w gardle jej coś przeszkadzało. Tak mocno otwierała pyszczek jakby żeby nabrać powietrza. Może mogłam z nią jeszcze pojechać do weta, może jeszcze mogłam coś zrobić... zawsze ją z tego wyciągaliśmy, myślałam,że teraz tez tak będzie.
Byłam tego dnia tak wykończona, że zasnęłam przed 22. Duży położył się spać po 23. O 1 w nocy wstał żeby ją nakarmić. Leżała ułożona w rogalik, z główką opartą o półeczkę.Na górnym pięterku wśród swojego stada. Była już taka zimna i sztywna. Zabrałam ją od Dużego, siedziałam z nią chyba z godzinę i beczałam. Nie mogłam uwierzyć, nie mogłam przestać do niej gadać i płakać. Nie mogłam już spać, nie mogłam przestać o niej myśleć. Chciałam rano zawieźć ją na sekcję, ale nie byłam w stanie, nie dałam rady. Tak bardzo chciałam,żeby została z nami.
Nie chcę wracać do tej nocy, ale musiałam komuś to opowiedzieć, choć każde słowo boli.
Chcą ją pamiętać wesołą, biegającą i wcinającą trawę pękami. Ciągle uśmiecham się do jej zdjęć i oglądam filmiki i wspominamy z Dużym śmieszne rzeczy.
Dziewczyny siedziały w klatce cichutko, siedziały do rana w tych samych miejscach. Wydaje mi się ,że Misia chodzi po klatce i jej szuka, jakby wiedziała,że kogoś brakuje.
Kocham Cię Brombiś, byłaś jedyna i wyjątkowa. Cieszę się,że mogłam się tobą opiekować przez te dwa lata, szkoda,że tak któtko. Bądź szczęśliwa tam gdzie jesteś, razem Alfikiem, Nalą,Tostem, Dropsiem,Pigi, Balbinką, Żyletą, Stefciem, Marcelem i całą resztą wyjątkowych świnek. Nie wpuszczajcie już nikogo w najbliższym czasie za tęczowy mostek!
Zawsze będziesz w naszych sercach...
