Nili nie jest zachwycona dokarmianiem, a ja się martwię, bo spadła już poniżej 650 g We wtorek jesteśmy umówione na zdjęcie szwów i rtg zębów. A przez weekend mam nadzieję trochę podtuczyć paskudę.
Ziętkiem z Alerlakiem (jak Sinlac, tylko inna firma). Powinno tuczyć, ale jakoś nie działa :/ Słoiczkami marchewkowo-jabłkowymi pluje, więc trochę ciężko.
Nili została wczoraj wieczorem w szpitaliku - dr Kasia chce z rana obejrzeć ją całą dokładnie, bo nie ma bladego pojęcia, dlaczego nie je. Krew pobrana, guz na śledzionie wycięty okazał się być wielkim krwiakiem - żadnych nowotworów, po prostu tzw. zawał śledziony to był. A Nili wczoraj wieczorem już tylko 598 g i zero zainteresowania jedzeniem Już nie wiem nawet, jak się martwić...
Nili ma trzy zęby z początkami ropnia - od kilku dni na kroplówkach, antybiotyku, przeciwbólowych i przymusowym dokarmianiu. Nadal chudnie i nie chce jeść sama. Najwyżej rozkłada się na świeżej trawie, którą przynoszę, ale że waży już poniżej 600 g, nikomu ze stada to nie przeszkadza. Jestem na jutro umówiona z dr Kasią na wieczór i będę optowała za uśpieniem. Jestem tak sfrustrowana brakiem polepszenia i patrzeniem, jak powoli gaśnie, że nie mogę tego dłużej ciągnąć moim zdaniem. Nili jest siostrą lub bliską krewniaczką Mili, z tego samego rzutu laboratoryjnego. Czy ktoś wie, jak się mają dwie pozostałe małe z czwórki?