Dzisiaj uśpiliśmy Abbę mimo jej choroby i tak dla nas nieoczekiwanie.
Jeszcze we wtorek 28/02 byliśmy u dr Dziwaka po krople do oczu dla niej i dla zbadania ogólnego jej stanu - czy nic jej nie boli itd. bo problem z chodzeniem niezmienny.
Doktor obadał, wysłuchał wszystko było ok, nawet kręgosłup w ogólnym badaniu mniej czuły (jak się głaskało prośka pod włos to była przeczulica wzdłuż kręgosłupa)
W środę wieczorem pojawiły się pierwsze objawy - świnek ciężej oddychał, trochę jakby charczał momentami. Apetyt i inne zachowania bez zmian więc do obserwacji. Wstaje dzisiaj rano biorę prośka na kropienie oczek i widze że świń przez całą noc nawet się nie poruszył - futro na jednym boku mokre, spocone, odgięte. Daję michę - brak reakcji, a zawsze wcinała najwięcej ze stada

od razu umawiam weta na 10:40. Poszedł mój TŻ i tylko zadzwonił do mnie że nawet nie zdążę podejść z pracy - świń się męczy - zebrała się woda w płucach i nie ma już czym oddychać.
Smutno mi okropnie

do Abby miałam chyba najwięcej serca i to była "ta najbardziej ukochana" świnka.