Tak bardzo szybko.. podejrzewam, że ewentualne wcześniejsze objawy były po prostu przeze mnie niezauważone... ale naprawdę nie widziałam, schudł tylko 30g w tym ostatnim tygodniu i mogło mieć to związek z miękkimi bobami i tym że nie jadł zbyt wiele tylko był dokarmiany.
W pewnym sensie to może i lepiej. Jakbyś wiedziała, czułabyś się w obowiązku podjąć leczenie, a tymczasem w jego przypadku to poszło błyskawicznie, czyli leczenie by pewnie niewiele, albo nic nie dało, skoro taki był przebieg choroby, a tylko by się dodatkowo nastresował. Może to okropne, co piszę, ale coś takiego widać dopiero po fakcie.
A więc....
Marysia po badaniach,wynikach i obmacywaniach wygląda następujaco: krew lekko zagęszczona co wyszło w morfologii, biochemia ok, lewy jajnik cysta jak na razie nie operacyjna do obserwacji i coś zupełnie nowego zagęszczona żółć w przewodach i pęcherzyku- też do obserwacji( mam jej podawać zwiędnięte warzywa a nie jak do tej pory pierwszej świeżości, tylko nie wiem jak przecież zwiędłe jest fuj...).
Może jakieś sugestie...
No cóż "dawno" nic się nie działo, w przyszłym tygodniu wybieram się do weta przymusowo, bo Marysia coś zaczęła się lekko odchudzać.... Zrzuciła ok. 80 g w ciągu 3 tyg.( raz było wyżej ,raz niżej w sumie trudne do wyczajenia).Stawiam na tarczycę lub cukrzycę (i oby "tylko" to).Choć nie wiadomo co "gorsze/lepsze".
Uduszę Maryśkę gołymi ręcami normalnie. Przez weekend przybrała ok.30 g do 1190g, żeby do dzisiaj zrzucić na 1145g . U weta nie udało się pobrać krwi gdyż kluska mało pije( to fakt, wcina dużo zielonek) i muszę ją do piątku poić na siłę strzykawką. W piątek akt drugi ...