Ależ wczoraj lało. Ciekawe, czy ma to związek, ale prosięta strasznie rozrabiały wieczorem i po nocy, Loczek walił piżmem i zębami trzaskał w kraty.
Dzisiaj już tylko pada, za to równo. Wspomniałam drogę z Międzygórza na Śnieżnik, którą odbywaliśmy w sierpniu 96 w taką właśnie pogodę, matko, jak to było dawno.
W ogromnym schronisku brak prądu, wielki kominek z rozpalonym ogniem, przy którym suszyliśmy wszystko, co było do suszenia. tzn. wszystko

Z bateryjnego magnetofonu ktoś puszczał w kółko "Widziałam orła cień"... Spaliśmy tam dwie noce, ale widoku żadnego nie widziałam, bo chmury siedziały twardo na górze... Cudne wakacje były.