Wielkooka Esme i Mała Świnka-Malwinka[Kęty] DS u Armidy
Moderator: silje
- Cynthia
- Moderator globalny
- Posty: 12511
- Rejestracja: 07 lip 2013, 16:05
- Miejscowość: Kęty/Zielonka
- Lokalizacja: Kęty/Zielonka
- Kontakt:
Re: Wielkooka Esme i Mała Świnka-Malwinka[Kęty] DS u Armidy
Widać co Bunia lubi najbardziej
- Cynthia
- Moderator globalny
- Posty: 12511
- Rejestracja: 07 lip 2013, 16:05
- Miejscowość: Kęty/Zielonka
- Lokalizacja: Kęty/Zielonka
- Kontakt:
Re: Wielkooka Esme i Mała Świnka-Malwinka[Kęty] DS u Armidy
Esme odeszła nagle w styczniu, dowiedziałam się wczoraj Śpij spokojnie dziewczynko, żałuję że tak szybko musiałaś nas opuścić. Pozdrów Brunhildę
- sosnowa
- Posty: 15289
- Rejestracja: 19 paź 2013, 11:11
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa Saska Kępa
- Kontakt:
Re: Wielkooka Esme i Mała Świnka-Malwinka[Kęty] DS u Armidy
O matko. Jaka szkoda.
- arma
- Posty: 146
- Rejestracja: 08 kwie 2014, 15:28
- Miejscowość: Bielsko-Biała
- Kontakt:
Mała świnka Malwinka i Mróweczka! DS u Armidy
Dzień dobry! Czy nas ktoś tu jeszcze pamięta? O matko, jak ja daaaaawno nie wchodziłam na forum. Wszystkie zdjęcia i informacje o świnkach pisałam na Facebooku. Do czasu...
Bo nie mam Facebooka! Od miesiąca czasu. I powiem wam szczerze, że ten "odwyk" wpłynął baaardzo pozytywnie na mnie, ale przede wszystkim - na moje panny. Ale zanim dojdę do tego, co jest dzisiaj (przepraszam, że nie dodam zdjęć, ale chciałam skupić się na tekście. Zdjęcia wrzucę jak tylko zgram je wszystkie z telefonu ), postaram się wszystko opowiedzieć co się działo u Malwinki. Bo Malwinka wiele przeszła...
Zacznijmy od tego, że rok temu Bunia odeszła. Sama nie wiem JAK to się stało, pracowałam od rana do wieczora, pewnego czwartkowego wieczora wróciłam i wiedziałam, że coś jest nie tak. Chciałam z samego rana jechać do weterynarza, niestety, nie zdążyłam. No i masakra. Malwinka została sama, co robić, jaką świnkę wziąć. Adopcja? Hodowla? Wybrałam hodowlę... Przez ten czas kiedy Malwinka czekała na koleżankę Danusię, była bardzo osowiała, markotna, nie chciała jeść, nie chciała przytulania. Ale po bodajże niecałych dwóch miesiącach oczekiwania, przyjechała piękna, rudowłosa Danusia z hodowli Cerdo Vesuvio. Pomimo swojego piękna, wielkości (1300 gram!!! boże, jak ona ŻARŁA!) była BARDZO ale to BARDZO płochliwa. Do końca swoich dni (była u mnie do 28 lutego bieżącego roku) nie oswoiła się chociaż trochę. Wszystkiego się bała... 24 lutego dziewczyny przestały bobić. No dosłownie, posprzątałam o 10 rano, do 14 nie było ani jednego bobka. Od razu weterynarz. Tego dnia jechała także Cynthia ze swoimi świnkami, więc zabrałam się z nią. Leki przeciwbólowe, rozkurczowe i Rodi kolan. Malwince się polepszyło. Niestety Danusi już nie... walczyłam o jej życie wraz ze swoim partnerem, panią dr Izą, nocnymi telefonami, dokarmianiem i ocieplaniem do poniedziałku. We wtorek, 28 lutego, została w lecznicy. Dr Iza otworzyła Danusie, usunęła bobki, które nie wychodziły od dwóch dni i zobaczyła co się tak naprawdę działo w ciele Danusi. Jak się można domyślić, Danusia nie obudziła się po zabiegu. Miała niecałe 2 latka. Okazało się, że miała powiększoną wątrobę, która już zmieniła kolor. Danusi zatrzymał się układ trawienny... Tego niestety nie dało się uratować, może gdyby się obudziła... ale była zbyt słaba i wycieńczona, jej organizm po prostu nie dał rady.
I znów Malwinka została sama. Szybka reakcja, rozmowy z Cynthią, świnka tu, świnka tam, aż trafiła się Mróweczka. Tak, ta Mróweczka! Uroczy robaczek! Wątek dam na samym końcu do niej. Pojechałam po Mróweczkę do Krakowa w moje urodziny. Najpiękniejszy prezent jaki mogłam dostać Mróweczka dostała jednak nowe imię - Milka. Skojarzyła mi się z czekoladą Milką, tą taką "łaciatą". Ale czasami mówię do niej Mróweczka. Łączenie dziewczyn poszło bez problemu, chociaż w klatce była wojna i żyły dwa tygodnie na wolnym wybiegu. Milka urzekła mnie od początku. Jest straszną gadułą. No normalnie gada cały czas! I jest taka kochana, mięciusia, ma śliczne oczka, jest okazem zdrowia. Troszkę mieliśmy problem z oswajaniem, bo Milka była również płochliwa ale bardzo ciekawska. Na początku chodziła krok w krok za Malwinką. Teraz chodzi sama. I bardzo się oswoiła. Jest szczęśliwa, dużo biega i popkorninguje. To też wpłynęło na Malwinkę. Co prawda Malwina była niedobra dla Milki na początku (ale to wynikało z pogarszającego się zdrowia), ale teraz? Może nie gruchają jak dwa gołąbki, ale są nierozłączne. No i tak:
Po przyjeździe Milki do mnie, wzięłam je w kwietniu na kontrolę do dr Izy. Badanie krwi, ogólny wywiad. Mileczka jest okazem zdrowia. Malwinka niestety miała stan zapalny prawego gruczołu sutkowego. Antybiotyk, leki i w końcu zabieg. Biedna, schudła z 1050 gram do 850. Dobrze, że je wtedy zabrałam na kontrolę, bo i tak nie podobało mi się zachowanie Malwinki. Była bardzo agresywna w stosunku do Milki i do domowników. I moje przeczucia mnie nie myliły, Malwinkę po prostu bolało i nie chciała być ani dotykana ani głaskana. Po zabiegu niby było wszystko ok. I znów do czasu... Malwinka zaczęła piszczeć przy siku i bobach. Badanie moczu nic szczególnego nie wykazało. Ale tydzień później RTG wykazał dorodny kamień w pęcherzu o długości 7 mm (mam go do dzisiaj!). Na zabieg musieliśmy poczekać kolejny tydzień, ale Malwinka była dzielna. W dniu zabiegu (27 czerwca) ważyła 800 gram. Od tamtej pory jej waga utrzymuje się na poziomie 930 gram. I na szczęście, od czerwca nic się nie dzieje. Malwinka ma apetyt, dużo biega (bo musi) i popkorninguje! Czego dawno nie widziałam! Ale! Kiedy ja chciałam, żeby Malwinka nabrała masy... nabrała również Milka! Dobija powoli do 1200 gramów! To był dla mnie szok, bo ona bardzo dużo biega. Ale zagadka rozwiązana. Milka jest wybredna. Jadła same słodkie warzywa i owoce. I do tego karma. Ona ubóstwia Cavie Complete... i tak znikało... na początku 50 gram dziennie na dwie świnki. Później doszło do 80! Tak to jest, jak moja mama chce dobrze dla świnek... Od razu zmiana dotychczasowych zachowań (uprzedziłam moją mamę, że nie mogą dostawać tyle karmy i tyle słodkich warzyw). I na razie obserwujemy. Oczywiście Milka potrafi pół dnia płakać i błagać o karmę, bo ona non stop siedzi pod miseczką i je. A kształt kuli niedługo nie będzie snem... Nie ulegam. Jeśli Milka będzie jadła tyle ile dotychczas, naprawdę będzie otyła. Także panujemy nad sytuacją! Malwinka też ma delikatną zmianę diety ze względu na kamień, który miała w pęcherzu.
Ah, dodam ciekawostkę. Przed akcją z kamieniem, Malwinka sikała tylko i wyłącznie w klatce. Ona nie zrobiła siku poza klatką, nawet jak jechała do weterynarza. Kiedy jednak kamień dawał się we znaki, Malwinka sikała co chwilę i gdzie popadnie. Zostało jej to do teraz. Ale myślę, że to dobrze, że robi siku gdzie tylko chce. Już nie przejmuje się mokrym dywanem, panelami, mokrymi pudełkami. Chcę, żeby dziewczyny były szczęśliwe. I chyba są, bo naprawdę, dawno nie widziałam tak zrelaksowanych i zadowolonych świnek. Nie ukrywam, że Malwinka na blisko trzy miesiące mnie znienawidziła, nienawidzi podróży, nie lubi weterynarza a już na pewno pobierania krwi (matko... szczerze wam się przyznam, że kiedy popierano krew Malwince o mało nie zemdlałam!). Chociaż jest cwana i udaje, że jest twarda... kiedy czuła się źle i kiedy się bała, wtulała się we mnie. Do teraz tak ma. Ona zaskakuje mnie każdego dnia. Jest chytra, przebiegła, ale bardzo inteligentna. Mam tylko nadzieję, że teraz już wszystko będzie dobrze. Obie dziewczyny dopełniają się wzajemnie. Milka jest pełna gracji, ciekawska, bardzo gadatliwa, czasami strachliwa i czasami o małym rozumku (hihi!). Malwina za to jest zdystansowana, energiczna, cwana, gotowa do bijatyki, ale ma wielkie serduszko. Kocham je najmocniej na świecie i one to chyba czują, sądząc po ich zachowaniu.
Dobra, dosyć gadania, jutro postaram się wrzucić zdjęcia.
Pozdrawiam was!
Wątek Mróweczki macie TU: http://forum.swinkimorskie.eu/viewtopic ... ka#p395936
Bo nie mam Facebooka! Od miesiąca czasu. I powiem wam szczerze, że ten "odwyk" wpłynął baaardzo pozytywnie na mnie, ale przede wszystkim - na moje panny. Ale zanim dojdę do tego, co jest dzisiaj (przepraszam, że nie dodam zdjęć, ale chciałam skupić się na tekście. Zdjęcia wrzucę jak tylko zgram je wszystkie z telefonu ), postaram się wszystko opowiedzieć co się działo u Malwinki. Bo Malwinka wiele przeszła...
Zacznijmy od tego, że rok temu Bunia odeszła. Sama nie wiem JAK to się stało, pracowałam od rana do wieczora, pewnego czwartkowego wieczora wróciłam i wiedziałam, że coś jest nie tak. Chciałam z samego rana jechać do weterynarza, niestety, nie zdążyłam. No i masakra. Malwinka została sama, co robić, jaką świnkę wziąć. Adopcja? Hodowla? Wybrałam hodowlę... Przez ten czas kiedy Malwinka czekała na koleżankę Danusię, była bardzo osowiała, markotna, nie chciała jeść, nie chciała przytulania. Ale po bodajże niecałych dwóch miesiącach oczekiwania, przyjechała piękna, rudowłosa Danusia z hodowli Cerdo Vesuvio. Pomimo swojego piękna, wielkości (1300 gram!!! boże, jak ona ŻARŁA!) była BARDZO ale to BARDZO płochliwa. Do końca swoich dni (była u mnie do 28 lutego bieżącego roku) nie oswoiła się chociaż trochę. Wszystkiego się bała... 24 lutego dziewczyny przestały bobić. No dosłownie, posprzątałam o 10 rano, do 14 nie było ani jednego bobka. Od razu weterynarz. Tego dnia jechała także Cynthia ze swoimi świnkami, więc zabrałam się z nią. Leki przeciwbólowe, rozkurczowe i Rodi kolan. Malwince się polepszyło. Niestety Danusi już nie... walczyłam o jej życie wraz ze swoim partnerem, panią dr Izą, nocnymi telefonami, dokarmianiem i ocieplaniem do poniedziałku. We wtorek, 28 lutego, została w lecznicy. Dr Iza otworzyła Danusie, usunęła bobki, które nie wychodziły od dwóch dni i zobaczyła co się tak naprawdę działo w ciele Danusi. Jak się można domyślić, Danusia nie obudziła się po zabiegu. Miała niecałe 2 latka. Okazało się, że miała powiększoną wątrobę, która już zmieniła kolor. Danusi zatrzymał się układ trawienny... Tego niestety nie dało się uratować, może gdyby się obudziła... ale była zbyt słaba i wycieńczona, jej organizm po prostu nie dał rady.
I znów Malwinka została sama. Szybka reakcja, rozmowy z Cynthią, świnka tu, świnka tam, aż trafiła się Mróweczka. Tak, ta Mróweczka! Uroczy robaczek! Wątek dam na samym końcu do niej. Pojechałam po Mróweczkę do Krakowa w moje urodziny. Najpiękniejszy prezent jaki mogłam dostać Mróweczka dostała jednak nowe imię - Milka. Skojarzyła mi się z czekoladą Milką, tą taką "łaciatą". Ale czasami mówię do niej Mróweczka. Łączenie dziewczyn poszło bez problemu, chociaż w klatce była wojna i żyły dwa tygodnie na wolnym wybiegu. Milka urzekła mnie od początku. Jest straszną gadułą. No normalnie gada cały czas! I jest taka kochana, mięciusia, ma śliczne oczka, jest okazem zdrowia. Troszkę mieliśmy problem z oswajaniem, bo Milka była również płochliwa ale bardzo ciekawska. Na początku chodziła krok w krok za Malwinką. Teraz chodzi sama. I bardzo się oswoiła. Jest szczęśliwa, dużo biega i popkorninguje. To też wpłynęło na Malwinkę. Co prawda Malwina była niedobra dla Milki na początku (ale to wynikało z pogarszającego się zdrowia), ale teraz? Może nie gruchają jak dwa gołąbki, ale są nierozłączne. No i tak:
Po przyjeździe Milki do mnie, wzięłam je w kwietniu na kontrolę do dr Izy. Badanie krwi, ogólny wywiad. Mileczka jest okazem zdrowia. Malwinka niestety miała stan zapalny prawego gruczołu sutkowego. Antybiotyk, leki i w końcu zabieg. Biedna, schudła z 1050 gram do 850. Dobrze, że je wtedy zabrałam na kontrolę, bo i tak nie podobało mi się zachowanie Malwinki. Była bardzo agresywna w stosunku do Milki i do domowników. I moje przeczucia mnie nie myliły, Malwinkę po prostu bolało i nie chciała być ani dotykana ani głaskana. Po zabiegu niby było wszystko ok. I znów do czasu... Malwinka zaczęła piszczeć przy siku i bobach. Badanie moczu nic szczególnego nie wykazało. Ale tydzień później RTG wykazał dorodny kamień w pęcherzu o długości 7 mm (mam go do dzisiaj!). Na zabieg musieliśmy poczekać kolejny tydzień, ale Malwinka była dzielna. W dniu zabiegu (27 czerwca) ważyła 800 gram. Od tamtej pory jej waga utrzymuje się na poziomie 930 gram. I na szczęście, od czerwca nic się nie dzieje. Malwinka ma apetyt, dużo biega (bo musi) i popkorninguje! Czego dawno nie widziałam! Ale! Kiedy ja chciałam, żeby Malwinka nabrała masy... nabrała również Milka! Dobija powoli do 1200 gramów! To był dla mnie szok, bo ona bardzo dużo biega. Ale zagadka rozwiązana. Milka jest wybredna. Jadła same słodkie warzywa i owoce. I do tego karma. Ona ubóstwia Cavie Complete... i tak znikało... na początku 50 gram dziennie na dwie świnki. Później doszło do 80! Tak to jest, jak moja mama chce dobrze dla świnek... Od razu zmiana dotychczasowych zachowań (uprzedziłam moją mamę, że nie mogą dostawać tyle karmy i tyle słodkich warzyw). I na razie obserwujemy. Oczywiście Milka potrafi pół dnia płakać i błagać o karmę, bo ona non stop siedzi pod miseczką i je. A kształt kuli niedługo nie będzie snem... Nie ulegam. Jeśli Milka będzie jadła tyle ile dotychczas, naprawdę będzie otyła. Także panujemy nad sytuacją! Malwinka też ma delikatną zmianę diety ze względu na kamień, który miała w pęcherzu.
Ah, dodam ciekawostkę. Przed akcją z kamieniem, Malwinka sikała tylko i wyłącznie w klatce. Ona nie zrobiła siku poza klatką, nawet jak jechała do weterynarza. Kiedy jednak kamień dawał się we znaki, Malwinka sikała co chwilę i gdzie popadnie. Zostało jej to do teraz. Ale myślę, że to dobrze, że robi siku gdzie tylko chce. Już nie przejmuje się mokrym dywanem, panelami, mokrymi pudełkami. Chcę, żeby dziewczyny były szczęśliwe. I chyba są, bo naprawdę, dawno nie widziałam tak zrelaksowanych i zadowolonych świnek. Nie ukrywam, że Malwinka na blisko trzy miesiące mnie znienawidziła, nienawidzi podróży, nie lubi weterynarza a już na pewno pobierania krwi (matko... szczerze wam się przyznam, że kiedy popierano krew Malwince o mało nie zemdlałam!). Chociaż jest cwana i udaje, że jest twarda... kiedy czuła się źle i kiedy się bała, wtulała się we mnie. Do teraz tak ma. Ona zaskakuje mnie każdego dnia. Jest chytra, przebiegła, ale bardzo inteligentna. Mam tylko nadzieję, że teraz już wszystko będzie dobrze. Obie dziewczyny dopełniają się wzajemnie. Milka jest pełna gracji, ciekawska, bardzo gadatliwa, czasami strachliwa i czasami o małym rozumku (hihi!). Malwina za to jest zdystansowana, energiczna, cwana, gotowa do bijatyki, ale ma wielkie serduszko. Kocham je najmocniej na świecie i one to chyba czują, sądząc po ich zachowaniu.
Dobra, dosyć gadania, jutro postaram się wrzucić zdjęcia.
Pozdrawiam was!
Wątek Mróweczki macie TU: http://forum.swinkimorskie.eu/viewtopic ... ka#p395936