Spoko spoko, już piszę co i jak
Ziemniaki obrać, obmyć obsuszyć, przekroić na pół i pokroić w plasterki ok 0,5cm.
Rozgrzać trochę olej (albo mieszankę oleju z oliwą lub samą oliwę najlepiej), ale nie rozgrzewać tak mocno, jak na frytki. Wrzucić ziemniaki i czekać, aż się "ugotują". Na koniec osolić jak się jeszcze gotują ok 10 minut w oleju. Wyjąc jak są miękkie ale nie zrumienione. Osączyć (ja osączam na sitku ale M na talerzu z ręcznikiem papierowym).
Pokroić drobno cebulkę i podsmażyć na oliwie, osolić smażąc. Nie rumienić jej. (Ja podsmażam cebulkę osobno, ale M wrzuca ją na koniec do ziemniaków i smażą się razem, ale dla mnie to potem trudno tą cebulkę wyłapać).
Wybełtać jajka w misce, ale nie roztrzepywać, dodać troszkę mleka i soli (M bełta 1 jajo, dodaje mleka, bełta 2-jajo, dodaje mleka, bełta 3-cie jajo, dodaje mleka, ja bełtam wszystkie jaja na raz). Do wybełtanych jaj dodać ziemniaki z cebulką, delikatnie przemieszać.
Rozgrzać patelnię taką z nieuszkodzonym teflonem, co by nic nie przywierało. Nalać odrobinę oliwy, wylać bełt jajeczno-ziemniaczany i na małym ogniu smażyć. Co jakiś czas łopatką odsuwać brzegi tortilki od brzegów patelni. Jak już u góry będzie widać, że się ścina bełt, to trzeba odwrócić na talerz i zsunąć na patelnię tym nieusmażonym spodem do dołu. Przyklepywać co jakiś czas łopatką i odsuwać brzegi od patelni (tak żeby się ładnie formowała). Co jakiś czas trzeba zaglądać pod spód, czy już jest złota. W razie potrzeby można jeszcze raz obrócić na talerz i zsunąć na patelnię, żeby przyrumienić bledszą stronę.
Grunt to smażyć na mini ogniu, żeby się nie zjarała przed usmażeniem w środku
My robimy tak z ok 3 dużych ziemniaków i 3 jaj, pół cebulki.