
A skąd 9? Znaczy się chyba 9.. No bo było tak:
Tamu- tak jak pisałam- rozbroił mnie swoim usposobieniem już w zeszłym roku.Łamałam się nad nim strasznie, bo zdrowy rozsadek mówił, że 6, to już dość. Potem fajnie udało się go połączyć z Juniorem, ale tylko na chwilę niestety.. Nie miałam na niego pomysłu, ale oddać nie chciałam.
Jakiś miesiąc temu dostałam świnkę z pseudo, w której się w jednej sekundzie zakochałam i wiedziałam, że nie oddam.
Kolor chyba lila (albo coś w ten deseń- nie znam się na tym), w każdym razie szarobrązowy.
Powiedziałam w domu, że go nie oddam- tonem nie znoszącym sprzeciwu

Syn był oburzony.
Ten szczur??- pyta.
No tak- świnka ma kolor szczurka wędrownego, ale mi się tak podoba! Co począć??
Syn na to- że od takiego szczurka- wolałby Misie, czyli synków Alaski. No tak- jest wielbicielem wszelkich puszystości, a synkowie Alaski są - a'la teddy. Mówię- to sobie ich zaadoptuj- pełnoletni jesteś. A jeszcze wcześniej, kiedy zakładałam im wątek- małżonek zaglądając z boku co robię mówi :"weź ich wrzuć do Leszka".

No i tak- było pięć. Doszedł Tamu, potem misie- Chris i Norman. No i szczurek Sasza..
Na żadną z tych świnek jeszcze nie podpisałam umowy, bo serce walczy z rozumem, ale właściwie już wiem, jak to wszystko się skończy. Trochę martwię się tylko o Saszkę, bo to chyba będzie mega dominant.
Chyba zwariowałam do reszty.