
Ale po kolei

Świnie wynajęły przestronną rezydencję 5820 cm2 (klatka 100cm) i po jej kompleksowym przygotowaniu zostały przesiedlone. Od razu we dwie skompresowały się w rogu i obserwowały, co dziać się będzie. Co by ich nie stresować wrzuciłem cykorii, natki pietruszki i poszedłem na zakupy do obiadu. Wracam - nic nie ruszone z jedzenia. Świnie wzięte na zapoznanie do naszych. Irunia od razu wskoczyła do klatki i schowała się za przysypiającą Morrigan, Pako zwariował od nadmiaru samczych zapachów. Usiłował wpierw, nie zwracając uwagi na mitologiczne dobrać się do Irunii, ale jakoś panny były niewzruszone i nie miał jak. Przez jakieś 10 minut, jak usiłował złapać Irunię, alfa samcia - Tiamat jeżyła się i wąchała, co to za nowi lokatorzy w klatce, wiadomo, musi bronić terenu. Gdy moja samice zaczęły się irytować na Pako i na niego gryczeć, to zdominował mi Sigyn, włażąc jej na głowę. Ale Sigyn, taka ciapa jest, byleby dać jeść i 'róbta co chceta'. Pako zachęcony sukcesem wystartował do Tiamat... i to był błąd. Najpierw mierzyła go wzrokiem, potem parę razy kłapnęła paszczą nad uchem i dał sobie facet spokój z resztą bab. Irunia wtedy się jakby wyluzowała, umyła, poskubała sianka.
Chyba takim bidom dobrze na psychikę robi towarzystwo w pełni wyluzowanych, zdrowych, wielkich świn, bo mi się Pako rozpłaszczył na kolanach i nie próbował panicznie zwiać gdziekolwiek

To tyle, póki co. Niech się odstresują (czyt. jedzą).