Z samego rana zaskoczyły nas takie malutkie ptaszki.

Naprawdę są małe, muszą mieć bardzo szybki metabolizm skoro nie zamarzają w lodowatych wodach naszego Bobru... No i są śliczne. Na zdjęciu niewiele widać. Jak na moje oko - perkozek. Ale zaraz pewnie wpadnie lubię i oceni ile w tym prawdy

Kawałek dalej napotkaliśmy psa szarpiącego... coś. Na dzika mi to nie wygląda, może taki jakiś dziwny lis?


W pewnym momencie jakieś 50 m od nas zauważyliśmy stadko gili.Zrzuciłam więc plecak, szalik i zaczęliśmy podkradać się do ptaszków. Ptaki siedziały na drzewach na szczycie pagórka. Jak się okazało, pagórek był jedną ze "ścian" dolinki. Kiedy tak radośnie fotografowaliśmy ich czerwone brzuszki, w chaszczach po drugiej stronie dolinki coś się poruszyło i trzasnęło. Po chwili zza gałęzi wychynął jeden ryjek, potem drugi. Tato najwyraźniej tego nie zauważył, więc, starając się być jak najciszej, próbowałam zwrócić jego uwagę. W końcu się odwrócił, zobaczył dziki na drugim nasypie. Popatrzył na mnie chcąc pokazać, że je widzi... i zamarł. Powolutku odwróciłam głowę. Sześć, może siedem metrów ode mnie stał sobie dzik. Nie był szczególnie duży, ale miał fajny ryjek



A tutaj gile


Raniuszek w 3D


I dzięcioł. Nazywa się duży, ale wątpię żeby uniósł tamtą szyszkę

