dużo jeszcze przed nami, więc kciuki nadal potrzebne
tylko, że u nas nie ma typowego szpitaliku. Nie ma nikogo w nocy na dyżurze więc Pigi była by samiutka, a przecież ona wymaga dokarmiania ratunkową.Asita pisze:Powiem Ci szczerze, że mimo całego zamartwiania, zostawiłabym ją na noc w szpitaliku.
Jest już z nami w domu.

Bardzo słabiutka na razie. P. powiedział, że to był ostatni dzwonek na operację. Dokładnie martuś, anemia się wzięła stąd, że śledziona już krwawiła. P. mówił też, że narobiła mu strachu, bo zatrzymała się 2 razy oddechowo podczas zabiegu. Guz poszedł do badania oczywiście..
Pigi siedzi pod kocykiem, zjadła listka sałaty (swoją drogą P. jak dzwonił, żeby po nią przyjechać to się śmiał, że ona już to co jej zostawiłam pędzlowała), pojadła troszkę sianka i teraz je kulki ratunkowej..
wiem, że jeszcze dużo przed nami.. oby było już tylko lepiej
