Witam.
Funio jest moją drugą świnką. Pierwsza zmarła dość wcześnie, bo po ok. 2 latach życia, prawdopodobnie na guza układu rozrodczego, była samiczką. Po śmierci Xsary moja mama nie mogła się otrząsnąć i bardzo chciała mieć kolejną świnkę, dlatego kupiła w zoologicznym (tak, wiem, ale czytajcie dalej) zabiedzonego malca, za wcześnie odstawionego od mamy, z za małą wagą (z tego co pamiętam, ważył około 200g, nawet wydaje mi się, że mniej), ze zniekształconą główką i zaropiałymi, czasem aż z krwistymi wybroczynami oczkami. Kupiła, bo zrobiło jej się go szkoda, bo wiedziała, że prawdopodobnie nikt go nie weźmie, bo kto by chciał "brzydką świnkę"... od razu zajął się nim wet, zdiagnozował zapalenie spojówek, wyleczyliśmy antybiotykami, wet swierdził, że główka może być wynikiem nieprawidłowego ułożenia w macicy, uciskania na malucha, lub że np. matka na nim leżała lub inne młode. Był prawdopodobnie najsłabszy z miotu, niedożywiony. Szybko się zaklimatyzował, pieszczoch jakich mało, jadł bardzo ładnie, uwielbia wszelkie warzywa i owoce, no idealnie się żyło. Później przypałętał się świerzb, leczony u tej samej pani weterynarz, u której był wcześniej i u której jestem teraz z nim, zastrzykami ładnie się wyleczył, śladu nie ma, wszystko poodrastało, było dobrze.
I teraz zaczyna się problem - teraz ma roczek i ok. 3 miesiące. W poniedziałek mama zauważyła, że zaczyna tak dziwnie pohukiwać przy jedzeniu. Ale jadł normalnie, pił normalnie, nie przejęła się za bardzo, pomyślała, że może po prostu "nauczył się nowego dźwięku" (nie wiem, jak inaczej to określić, no po prostu nie uznałyśmy tego za oznakę choroby). Jednak to huczenie było coraz częściej słyszane, właśnie przy jedzeniu. We wtorek zdecydowaliśmy się pojechać do weterynarza. Przebadała go, sprawdzała ząbki, gardło, obmacała go z każdej strony - nic nie wydało jej się dziwne. Zmierzyła temperaturę i przy wyciąganiu termometru zauważyła że ma za rzadkie odchody, i bardzo źle pachnące. Nie tak jak bobki świnkowe - naprawdę bardzo śmierdziały. Dała nam taką pastę do wciskania mu do pyszczka, kazała 3x dziennie to robić, podała dawkowanie. Przestraszyło mnie to, że jest wspomniane tylko o psach i kotach, nic o gryzoniach, no ale zaufałam i podaję do teraz. I kazała do siebie zadzwnić w środę rano, jak świnka. Nie było poprawy, więc pojechaliśmy do niej w środę, po telefonie. Dała antybiotyk. Niestety nie wiem, co to jest, co to za substancja, ten antybiotyk. Zapach ma taki strasznie chemiczny, jak spirytus trochę, jeśli to pomoże wam w identyfikacji.. niestety nie podała mi nazwy, bo też nie pytałam, nie wiem. Dostałam też taką kapsułkę białą, prawdopodobnie to coś a'la osłonowego, mówiła, że na wzmocnienie czy coś. Że 1/3 kapsułki dziennie rozrobić z wodą i podać. I karmę RodiCare instant, ratunkowa, jako dokarmianie, bo schudł. No i do domu. Po tym antybiotyku jakby trochę odżył, przestał leżeć ciągle tylko coś tam fiknął raz czy dwa, ale też ani jeść jakoś specjalnie nie zaczął, ani nic. Zaczęłyśmy z mamą dokarmiać doustnie strzykawką wodą, bo widziałyśmy, że nie pije. Kazała przyjechać następnego dnia (czwartek), na kolejną dawkę antybiotyku. Biegunka ustała, pojawiły się normalne bobki, stał się jeszcze bardziej żywy. Przyjechaliśmy w czwartek, dała kolejną dawkę antybiotyku (to wszystko podskórnie). No i teraz długi weekend, pani mówiła, że nie pracuje w majówkę, więc dała nam zastrzyki do domu, wyutłumaczyła jak podawać etc.
Tylko że po tej wizycie ani nic nie chciał jeść, nadal nie pije, leży w domku i oddycha - tyle z jego aktywności. Nawet jak próbuję dokarmiać strzykawką, to nie bardzo chce, ucieka. A wcześniej jak dawałam to siedział spokojnie i jadł, więc to nie to, że mu nie smakuje czy coś takiego. Wody kompletnie nie chce pić, jeszcze dokarmianie RodiCare jakoś znosi, ale woda to zło najgorsze. Próbuję wszystkiego - zielenina, przeróżne rzeczy, marchewki, jabłka, seler, ogórki, pomidory, papryka... wszystko, co zawsze uwielbiał i zjadał w 5 sekund - nic nie rusza. Coś przez noc ruszył pół plasterka ogórka, no i tyle. Nie wiem już, co mam robić, ręce opadają, kompletnie nie mam pomysłów. A do weta mogę pojechać dopiero w poniedziałek, bo teraz nieczynne ani nic, majówka jest.
Jakieś pomysły, co to może być? Co mam robić? Może ktoś miał już taki problem i ma jakieś złote rady? Czy może nic mu nie będzie, jak tak je? Nie wydaje mi się...
Nie pije, nie je, biegunka
Moderator: Dzima
- martuś
- Posty: 10203
- Rejestracja: 08 lip 2013, 12:25
- Miejscowość: Złocieniec
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Kontakt:
Re: Nie pije, nie je, biegunka
Do którego weterynarza chodzisz? Świnkę koniecznie musisz dokarmiać, jeśli nie smakuje mu woda to rób rzadszą papkę dzięki temu się nie odwodni. Co zostało stwierdzone? Podajesz mu probiotyk po antybiotyku? Ta kapsułka o której piszesz (na wzmocnienie) to może być scanomune.
Re: Nie pije, nie je, biegunka
Do pani Anny Jędruch, Szczecin, os. Bukowe. Czytałam same dobre opinie, dlatego nie boję się do niej chodzić. Kiedyś chodziłam do Lecznicy małych zwierząt, Szczecin, ul. Duńska, do pana Wita Dobrowolskiego. Jednak moja poprzednia świnka zmarła, leczył ją kilka dni. Nie obwiniam, no ale nie wiem, czy może w takim razie nie pojechać tam.. ma dużo aparatury, podawał mojej kroplówki wtedy i nie pamiętam, co jeszcze... jeżdżę do pani Ani bo mam bliżej (tam na Duńską mam ok. 45km, do p. Ani mam jakieś 25, ale jeśli myślicie, że trzeba, to pojadę do niego) no i też leczyła mi go od początku, od tych spojówek i świerzba. Nie chcę też w trakcie leczenia nagle zmieniać weta, nie wiedząc, co dokładnie podała tamta pani doktor.
W sumie nic nie zostało stwierdzone. powiedziała najpierw, że to mogą być jakieś problemy z trawieniem, dlatego też dostałyśmy ten żel/pastę co pomaga na mikroflorę w jelitach. I chyba tego się trzyma. No ale skoro podała antybiotyk, to pewnie weterynarz uważa, że jakieś bakteryjne sprawy... nie miałam jasnej informacji, co jest stwierdzone.
Probiotyku nie podaję, antybiotyk jest do wkłuwania się, dlatego myślałam, że nie trzeba. Wet mówiła, że jak doustnie to wtedy niszczy się ta flora bakteryjna i wtedy probiotyki i tak dalej... a mam podawać? Coś jak Lakcid czy coś takiego?
+ macie może jakieś dobre rady, albo gdzieś jest na forum, jak dobrze, najmniej boleśnie i efektywnie podawać śwince antybiotyk w zastrzykach? Dzisiaj robiłam pierwsze podejście, z pomocą mamy, 3/4 leku wylądowało na sierści, a nie pod skórą...
W sumie nic nie zostało stwierdzone. powiedziała najpierw, że to mogą być jakieś problemy z trawieniem, dlatego też dostałyśmy ten żel/pastę co pomaga na mikroflorę w jelitach. I chyba tego się trzyma. No ale skoro podała antybiotyk, to pewnie weterynarz uważa, że jakieś bakteryjne sprawy... nie miałam jasnej informacji, co jest stwierdzone.
Probiotyku nie podaję, antybiotyk jest do wkłuwania się, dlatego myślałam, że nie trzeba. Wet mówiła, że jak doustnie to wtedy niszczy się ta flora bakteryjna i wtedy probiotyki i tak dalej... a mam podawać? Coś jak Lakcid czy coś takiego?
+ macie może jakieś dobre rady, albo gdzieś jest na forum, jak dobrze, najmniej boleśnie i efektywnie podawać śwince antybiotyk w zastrzykach? Dzisiaj robiłam pierwsze podejście, z pomocą mamy, 3/4 leku wylądowało na sierści, a nie pod skórą...
Ostatnio zmieniony 01 maja 2015, 15:52 przez Sensibles, łącznie zmieniany 1 raz.
- pastuszek
- Posty: 3344
- Rejestracja: 07 lip 2013, 21:26
- Miejscowość: Wrocław
- Kontakt:
Re: Nie pije, nie je, biegunka
W polecanych weterynarzach masz w Szczecinie dr Katarzynę Sulime, mają otwarte przez całą majówkę http://www.vetmedic.szczecin.pl/
Re: Nie pije, nie je, biegunka
Ale czy jest sens wieźć teraz do innego weterynarza, nie wiedząc, co dokładnie zostało podane? Czy może to raczej tak popularny antybiotyk, że nowa pani weterynarz się domyśli, cokolwiek?
- pastuszek
- Posty: 3344
- Rejestracja: 07 lip 2013, 21:26
- Miejscowość: Wrocław
- Kontakt:
Re: Nie pije, nie je, biegunka
Znalazłam takie numery http://www.vetopedia.pl/Gabinet_weteryn ... wa_43.html, podejrzewam, ze szybciej się na kom dodzwonisz. Zadzwoń i się dowiedz co zostało podane.
Re: Nie pije, nie je, biegunka
Dobra, zadzwonię jak mama wróci i ustalimy, co dalej. Dzięki
- martuś
- Posty: 10203
- Rejestracja: 08 lip 2013, 12:25
- Miejscowość: Złocieniec
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Kontakt:
Re: Nie pije, nie je, biegunka
Generalnie świnki są takie, że lepiej probiotyk podawać też przy zastrzykach. A to "pohukiwanie"? Może się zakrztusił jedzeniem, piciem? Nie znam tej pani doktor osobiście więc nie mogę się wypowiedzieć ale z tego co kojarzę to chyba paprykarz czasami tam chodziła Ja od trzech lat jeżdżę do dr Sulimy i jak na razie nie myślę o zmianie lekarza prowadzącego moje dziewczyny Jeśli dzisiaj miałaś problem z podaniem zastrzyku to jutro możesz iść do jakiegokolwiek weterynarza i przy nim spróbować zrobić. Świnki mają twardą skórę więc musisz się przebić zdecydowanym ruchem. Najlepiej jak jedna osoba trzyma świnkę na rękach (jedną rękę trzymaj pod tyłeczkiem a drugą ręką zasłoń prosiaczkowi głowę przytulając do siebie).
Re: Nie pije, nie je, biegunka
Jutro i tak muszę podjechać do tej kliniki, co podałaś mu wyżej, tam chyba właśnie przyjmuje też dr Sulima. RodiCare mi się kończy, a nawet jeśli Funiek by zaczął cudem jeść za minutę, to i tak muszę mieć tą karmę, bo nawet jeśli zacznie jeść - to jednak wciąż za mało. Więc może akurat trafię na panią doktor, to może mi go obejrzy i zaleci coś więcej, może coś innego zdiagnozuje jeszcze, może zauważy coś, czego dr. Jędruch nie zauważyła...
Nie wiem, słyszałam same dobre opinie o weterynarzu, do którego jeżdżę z Fuńkiem, dlatego też nie myślałam o zmianie. Wydawało mi się, że leczy dobrze. No i w sumie była poprawa, więc jednak pomogła : ) Zobaczę, co będzie jutro i co powie ten kolejny weterynarz, którego tam zastanę.
Kilka minut temu próbowałam go znów nakarmić, 2h minęły od poprzedniego karmienia, a w sumie generalnie pojenia, bo jeść kompletnie nie chciał - znów nie chciał jeść ani pić. Zostawiłam w spokoju, spróbuję za 2h. Robi jakieś tam bobki, marne ale robi, ale w sumie dla mnie to chyba najlepsza wiadomość tego dnia, bo już się bałam, że się zatrzymał. Eh, nie mam już siły na to. Jak dokarmiacie świnki, to ile razy wstajecie w nocy? Ja poprzedniej wstawałam 3 razy, co 2h, i jestem padnięta. Jak u was to działa, jak powinnam robić?
Co do zastrzyków - tak właśnie robiliśmy, tylko jednak no... my myślimy trochę inaczej niż weterynarze i dla mnie, jak widzę moją najukochańszą świnkę, która mi kwiczy na rękach i ewidentnie się boi, to szkoda się robi i nagle wydaje się, że robi się zwierzęciu krzywdę. Nie mam problemów z podawaniem zastrzyków ludziom, robiłam to wiele razy i bez jakichkolwiek oporów, tak samo u koni. Ale świnka to małe zwierzątko i boję się, że coś zrobię nie tak i ją uszkodzę. Dziś jednak się udało, trochę walki ale poszło. Jutro może być tylko lepiej, albo jak pojadę do weta to wezmę ze sobą i poproszę, żeby zrobiła za mnie.
Nie wiem, słyszałam same dobre opinie o weterynarzu, do którego jeżdżę z Fuńkiem, dlatego też nie myślałam o zmianie. Wydawało mi się, że leczy dobrze. No i w sumie była poprawa, więc jednak pomogła : ) Zobaczę, co będzie jutro i co powie ten kolejny weterynarz, którego tam zastanę.
Kilka minut temu próbowałam go znów nakarmić, 2h minęły od poprzedniego karmienia, a w sumie generalnie pojenia, bo jeść kompletnie nie chciał - znów nie chciał jeść ani pić. Zostawiłam w spokoju, spróbuję za 2h. Robi jakieś tam bobki, marne ale robi, ale w sumie dla mnie to chyba najlepsza wiadomość tego dnia, bo już się bałam, że się zatrzymał. Eh, nie mam już siły na to. Jak dokarmiacie świnki, to ile razy wstajecie w nocy? Ja poprzedniej wstawałam 3 razy, co 2h, i jestem padnięta. Jak u was to działa, jak powinnam robić?
Co do zastrzyków - tak właśnie robiliśmy, tylko jednak no... my myślimy trochę inaczej niż weterynarze i dla mnie, jak widzę moją najukochańszą świnkę, która mi kwiczy na rękach i ewidentnie się boi, to szkoda się robi i nagle wydaje się, że robi się zwierzęciu krzywdę. Nie mam problemów z podawaniem zastrzyków ludziom, robiłam to wiele razy i bez jakichkolwiek oporów, tak samo u koni. Ale świnka to małe zwierzątko i boję się, że coś zrobię nie tak i ją uszkodzę. Dziś jednak się udało, trochę walki ale poszło. Jutro może być tylko lepiej, albo jak pojadę do weta to wezmę ze sobą i poproszę, żeby zrobiła za mnie.
- martuś
- Posty: 10203
- Rejestracja: 08 lip 2013, 12:25
- Miejscowość: Złocieniec
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Kontakt:
Re: Nie pije, nie je, biegunka
Musisz koniecznie go karmić... Nie ważne czy chce czy nie - to dla jego dobra. Jak moja Nutka chorowała to o północy było karmienie, później kładłam się spać, kolejne karmienie o 3 a o 6 już wstawałam i kolejne karmienie. Wiem, że jest ciężko, moja też nie chciała współpracować (rana na języku, rozdzielene z koleżanką i zmiana miejca pobytu z racji dostępu do lepszych wetów), do tego musiałam w nocy sama się męczyć bo wtedy miałam okres sesji i współlokatorka wyjechała... Ale dałyśmy radę więc wierzę, że wam też się uda