Znaleziona w lesie niedaleko Leszna jesienią 2013 roku, w zaawansowanej ciąży, z ropniem sutka. Sama ważąc ledwo 900g przed porodem, urodziła dwa giganty po 100g każdy! Nie mogła przytyć pomimo kosmicznego apetytu, każdy wet uznawał, że taka jej uroda i tyle.
Jesienią 2014 przeszła sterylizację - w ostatniej chwili, macica była mocno powiększona i zaczynała ropieć. Po zabiegu już nie doszła do końca do siebie, chudła, w końcu przestała jeść. Od stycznia była karmiona strzykawką. Wtedy usunięto jej dwa ropne zęby. Około miesiąc temu dopiero nabrała apetytu i zaczęła sama jeść, na przekór najnowszej diagnozie - niewydolności nerek. Cieszyliśmy się jak dzieci z każdej zjedzonej z apetytem gałązki koperku i każdego chrupka w karmie.
A ona walczyła, żeby żyć pomimo bólu nerek, sztywnych stawów, jaskry i innych dolegliwości.
Z dnia na dzień jej stan się pogorszył, w czwartek na wizycie było jeszcze w porządku, a wczoraj zaczęła mieć duszności, weterynarz stwierdził zapalenie płuc... Zmarła dzisiaj w południe, w poczekalni, nie dożyła drugiej dawki leków....
Zdjęcie zrobione miesiąc temu, wyszła na nim bardzo nieszczęśliwie, chociaż wtedy akurat wszystko szło ku lepszemu.

Hasaj sobie za Tęczowym Mostem
