To nawet nie o to chodzi, że on bardzo marudzi, bo coś tam burknie i zrobi (jak mu 10 razy przypomnę!).
Na razie to mi samej jest głupio go prosić, bo znam jego zdanie i wiem, że on chętnie by te świnie eksmitował. Nie chce ich mieć, przeszkadzają mu, a toleruje je tylko ze względu na mnie.
Dlatego póki daję radę, to zaciskam zęby i sprzątam.
Ale chyba długo już tak nie pociągnę i chcąc nie chcąc, mąż będzie musiał sprzątać sam.
Muszę go jeszcze nauczyć kąpać i czesać psy!
Bo dziś młodszą sukę wykąpałam, a potem ledwie żyłam (kąpiel spoko, ale suszenie i czesanie mnie dobiło).
Dobrze, że przy kotach mało trzeba robić.
W kuwetach mąż umie sprzątać, karmić koty też umie.
