Ogólnie mają się dobrze. Próbuję zorganizować jakąś klatkę na czas do póki Gonzo nie znajdzie nowego domku...bo obecnie mają klaustrofobiczne warunki i strasznie znaczą teren przy kratce oddzielającej...nie mówiąc o podgryzaniu tyłków przez kratkę. Mój chłopak jechał z nimi wczoraj do swojej babci i mówił mi, że wsadził ich do kartonu umył zęby i doszło znów do bójki...także pojechał z dwoma kartonami (tam mamy awaryjne duże akwarium, bo zdarza nam się tam jeździć całą ferajną).
Ciężko...ale w życiu nauczyłam się, że najważniejsze jest dobro zwierząt...ja mogę pokochać każde zwierze i jego zawszę będę kochać...tak samo jak będę kochać inną świnkę, która być może będzie żoną Harvey'a. Była szansa, że pójdzie do Chorzowa ale pani przestała do mnie pisać. Szkoda, bo myślałam że będę miała stały kontakt...przynajmniej przez jakiś czas i ewentualnie będę mogła go odwiedzić... Cóż...miejmy nadzieję, że znajdzie kochający domek. W każdym razie dopóki tak się nie stanie, będzie z nami
