Podejrzewam, że może to być od stresu i z samotności. Mam rację?
Zaznaczę, że obecnie nie mogę sobie pozwolić na drugą świnkę. Ze względu na to, że po mojej wyprowadzce, gdzie nie mogłam jej zabrać, opiekują się nią rodzice i nie mogę im dołożyć "kłopotu" w postaci drugiej świnki. Poza tym każde odejście naszych świnek rodzice bardzo przeżywali... Choć wiem, że to bardzo źle dla Rzaby. No i kwestia mojej alergii, której nigdy bym się nie spodziewała. Po powrocie do domu momentalnie daje się odczuć, że świniak/jej siano działa na mnie bardzo. A nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że muszę ją oddać.
Jakiś czas temu pożegnaliśmy Nepę, która była naszą pierwszą świnką i była z nami prawie 7 lat. Rzabę adoptowaliśmy jednak nigdy w pełni się nie oswoiła na tyle żeby się nie stresować braniem na ręce. Jest szczęśliwa jak może pobiegać po pokoju, jak przychodzi jedzenie

Oczywiście biorę po uwagę wizytę u weta ale w moim mieście bardzo trudno trafić na lekarza od gryzoni, jest świetny wet ale specjalizuje się w "dużych" zwierzętach...
Dlatego zastanawiam się, czy to faktycznie wina samotności, stresu?