Wysprzątałam klatkę, zawiozłam Zuzię. Pani doktor nie chciała mi jej przyjąć w kartoniku. Mam nadzieję, że skoro w końcu się zgodziła to nie wyciągnie jej potem. Zapakowałam Zuzię z mocno wysuszonym sianem, suszoną pietruszką na ostatnią drogę i kwiatuszkami mleczyków. Wiem, że to dziecinne, ale choć tyle mogłam zrobić. Skoro pochować nie można to przynajmniej niech ją spalą z honorami. To była wspaniała, dzielna świnka. Dobrze, że dziewczynki mają teraz siebie, ale bez Zuzi jakoś tak dziwnie w stadzie teraz
