Oczywiście, cały czas jeszcze do niej doglądam. Raz jest cichutko, a raz piszczy. Krwią już upaprana nie jest, ale jeszcze jakieś gluty ostatnio widziałam wychodzące. Trochę posiedzę, poobserwuję i jeśli nie będzie źle, to dopiero rano zobaczę co dalej.
Drobne komplikacje męczyły Zosię do późnej nocy, ale dziś jest już tak jak być powinno.Wszystkie świnki spędzają czas razem, łącznie z Elą, którą nie odstępuje rodziny na krok. A prawym boczkiem musiał być maluch po środku zdjęcia ;] Po godzinie od porodu gramolił się za matką po klatce, a teraz urządza dzikie przebiegi.