Słuchajcie, niestety na razie odpuszczam
Chłopcy mimo kąpieli, wizyty u weterynarza, odkurzacza, wody i moich wrzasków nadal skaczą sobie do gardeł. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie dają wcześniej oznak tego, że mają taki zamiar. Poprzednie moje świnki najpierw łaziły wkoło siebie, podnosiły głowy, turkotały i to był znak, że trzeba interweniować, a tutaj, przez większość dnia Andrzej chodzi wokół Bońka i turkota, a Boniek ma go w nosie, aż zupełnie nie wiadomo czemu, skaczą na siebie bez ostrzeżenia.
Dr Baran obejrzał dziś obu, powiedział, że panowie na 100% będą mieć martwice, dostałam Detreomycynę żeby zapobiec ropniom i chyba nie mam już sumienia łączyć ich na siłę i ryzykować, że w końcu coś sobie zrobią. Trudno, nie wszystkie świnki muszą się kochać. W tej chwili nadal są razem na wybiegu, ale Andrzej został ogrodzony górą klatki, przez kraty nie ma jak dokuczać Bońkowi, a ten wcale nie jest skory do bójek i obchodzi ją z bezpiecznej odległości.
Na razie nie decydujemy o oddaniu Andrzeja do starego DT, muszę podyskutować z mężem, może da się przekonać na 3 świnkę dla Bońka, a Andrzej zostanie u nas solo? A może to po prostu nie jest ich czas, i za kilka tygodni spróbujemy znowu...