A ja czekałam na taksówkę, więc miałam chwilę.
W ogóle, miałam przygodę taką: byłyśmy z mamą na cmentarzu na Bródnie, to komunikacją ok. godziny, tam ponad dwie, bo mamy trochę grobów do odwiedzenia. Zmęczone okropnie wracałyśmy autobusem, mama przesiadła się do metra, a ja doszłam do wniosku, że pojadę do kliniki po Jantara od razu, bez wracania do domu, transporter mi pożyczą.
No to idę, dzwoni mi w torbie komórka, nie zdążyłam odebrać, widzę, że wyświetla mi się stacjonarny numer mojego mieszkania. Hmmmm. Co myślimy, kiedy dzwoni do nas własne puste mieszkanie? W Halloween? Dowcip? pożar? zalanie? sąsiadka, która ma klucze (ale ma tez komórkę...)
Zimno mi się zrobiło, a potem gorąco. Oddzwaniam. Zajęte. Drugi raz, trzeci. W końcu KTOŚ odbiera. No i okazało się, że to moja mama, zapomniała kluczy do swojego mieszkania (wychodziłyśmy od niej razem, ja zamykałam), a moje dziwnym trafem miała, więc przyszła... Komórki też nie wzięła, to zadzwoniła ze stacjonarnego.
No więc pożyczyłam transporter, wzięłam Jantara i wezwałam taksówkę
