W klatce nie sądzę, bo za ciasno i wtedy na pewno będzie wojna

ale jak by tak się dogadali to ja im nawet pół salonu na zagrodę przerobię

albo może klatka na przeciwko klatki z otwartym całym tym dłuższym bokiem jedna i druga i pomiędzy wybieg

już mam tonę pomysłów, mąż też
Wiewiórek jest przylepą tylko na razie rozpiera go energia i rzadko jest w stanie usiedzieć na kolanach dłużej, to zupełnie jak z 5latkiem, ale jak się wymęczy i pada i szuka spokoju to można go miziać i miziać (też jak z 5latkiem) a że na wybiegu nie było nic gdzie można się schować poza mną to hycnął mi na kolana, Czarny mi wchodził przednimi łapkami na nogi, on nie lubi być podnoszony ale głaskany owszem i w sumie przez 3h prawie non stop kazał się miziać (on tak śmiesznie podgryza lekko jak chce żeby na niego zwrócić uwagę i go pomiziać i właśnie stawał przednimi łapkami na mojej nodze i gryzł mi kieszonkę od spodni). Wychodzi na to, że moje adoptowane świnki są "kochańsze" od tych co sobie wypatrzyłam i wybrałam ze wszystkich jakie mogłam i mam od malutkiego (niecałe 4 tygodnie mieli jak ich zabrałam z hodowli), może to dlatego, że Onyx i Wiewiórek przeżyli swoje i są bardziej wdzięczni a te moje dwie pierwsze paskudy są rozwydrzone, bo rozpieszczane od małego.. Ja się cieszę, że czują się u mnie bezpiecznie, nic więcej mi nie trzeba.
Bo dwa to mało

ale z drugiej strony jak się chce mieć względny spokój to w sam raz!