Dziękuję wszystkim za miłe słowa
Niedługo trwał spokój w moim mini-zoo.
Zaniepokoiło mnie zachowanie Ksawerego. Chociaż je, bobczy i sika bez problemu. Siedzi głównie napuszony, czasem ponarzeka.
Poszłam do pani wet. 23.02. Waga - 0.73, twardy brzuch. Dostałam przekazanie aby stosować bio-lapis i espumisan.
Jako że nie pomogło wróciłam dzisiaj do pani wet. z nowymi objawami. Nie chce mu się ruszać tylnej części ciała i naciąga się maksymalnie zamiast chodzić (jeżeli to nie jest konieczne) z klatki czuć słodko-mdłym zapachem. Od razu pomyślałam o jakimś grzybie w jelitach. Postanowiłyśmy pobrać krew, jednak Ksawery miał za niskie ciśnienie krwi, wcale nie chciał się nią podzielić. Kiedy padło na pomysł pobrania krwi z uda i obróciłam Ksawutka na plecy poczułam pod palcami spore zaokrąglenie. Pokazałam to pani wet, zaczęło się macanie. Na stojąco nic nie było czuć, dopiero jak się położył znalazłyśmy ten spory guz.
Z powodu że nie dało rady pobrać krwi od razu udałyśmy się na USG. I moim oczom ukazał się wielki potwór. Lity guz, mocno ukrwiony. W najdłuższym miejscu mający... 4 cm! Schował się skubany w jelitach, wyszedł dopiero jak już był duży.
I niestety w sobotę ma operację. Operacja jest trudna ze względu na mocne ukrwienie i lokalizację guza. Ma 50% że wyjdzie cało.
Co to dokładnie jest, czy jest złośliwy czy nie... okaże się po operacji.
Strasznie się boję
