Strona 77 z 77
Re: Pinki, Ivy, Eris, Freya, Hag, Sarcia, Lilo, Tsunami i ma
: 12 gru 2018, 0:00
autor: jolka
jeszcze raz odżył we mnie ten smutek i... strach, Bo musze Agatkę poddac zabiegowi, Nie moge dłuzej zwlekać...
Lunorek wiem co czujesz
ja placzę po Kafelku i Zuzi- Zuzia przezyła swoje zycie , ale Kafelek? Maggie ?
Re: Pinki, Ivy, Eris, Freya, Hag, Sarcia, Lilo, Tsunami i ma
: 12 gru 2018, 0:09
autor: zwierzur
Jest stado, nie ma spokoju...
Re: Pinki, Ivy, Eris, Freya, Hag, Sarcia, Lilo, Tsunami i ma
: 12 gru 2018, 9:03
autor: sosnowa
Bardzo współczuję.
Niestety opowieści o czasie leczącym rany można włożyć między bajki. Weź i wylecz amputację. A to przecież jest amputacja, jak pomyśleć moment. Z dobrych wieści, ludzie z amputowanymi nogami biegają w maratonach. Znaczy żyć się da i cieszyć też. Acz bez nóg. Ciągnąc tę kulawą metaforę, bardzo się cieszę, że kolejne zwierze znalazły taki dobry dom.
Re: Pinki, Ivy, Eris, Freya, Hag, Sarcia, Lilo, Tsunami i ma
: 12 gru 2018, 21:24
autor: lunorek
Tsunami została mi podarowana na otarcie łez. Jej córkę postanowiłam odkupić po rozmowie z jej poprzednią właścicielką. Mała miała po drodze kilka rezerwacji, ale że jest z natury świnką histerycznie wręcz płochliwą i bojaźliwą, kolejne rezerwacje kończyły się kolejnymi rezygnacjami. Jakoś wizja żywego trupa nie bardzo przypada ludziom do gustu
Całe rodzeństwo rozjechało się po Europie, a matkę ja jej bezczelnie zabrałam... Mała została więc praktycznie sama. Serce kazało mi po nią wrócić... A co do amputacji, to w pełni się zgodzę. Czas może nie tyle leczy, co trochę zalecza rany, wycisza ból, który jednak gdzieś tam w głębi pozostaje. Żyć trzeba dalej, tyle że to życie jakieś takie potem dziwne i inne. Zwłaszcza jak wiemy, że to nie był ten czas, a tej z kosą się coś po drodze zwyczajnie porąbało :/
Re: Pinki, Ivy, Eris, Freya, Hag, Sarcia, Lilo, Tsunami i ma
: 13 gru 2018, 5:58
autor: zwierzur
Parafrazując: Kto kosą morduje, ten od kosy porąbany... I to ostro.
Re: Pinki, Ivy, Eris, Freya, Hag, Sarcia, Lilo, Tsunami i ma
: 13 gru 2018, 9:53
autor: sosnowa
Tkwiąc w klimacie Pratchetta i jego śmiercia rodzaju męskiego w pierwszej chwili nie wiedziałam o kim piszecie
Swoją drogą Pratchettowski Śmierć Szczurów ( i innych gryzoni), czyli szczurzy szkielet w czarnej szacie i z kosą, który wcześniej był jednym z moich ulubionych bohaterów, jakoś w ostatnich latach stracił na śmieszności w moich oczach. Ech.......
Ja też dostałam raz z hodowli prosię nas pocieszenie, Dioptrię po Kresydzie. Dioptria to jedyna moja świnia wzięta jako zdrowa, rasowa i bezpieczna, bez żadnych dodatkowych motywów, nawet Wiedźmin, choć on akurat jedyny był kupiony z hodowli, był jednak w bardzo niskiej cenie do nabycia przez olx, czyli groziło mu realnie, że zostanie ojcem towaru u pseuducha. Zwłaszcza ze względu na wyjątkową urodę i nieprzeciętne ubarwienie.