Dziękuję za dobre słowa
Dopiero w niedzielę doprowadziłam mieszkanie do stanu użytkowania bez Homera... Było mi bardzo smutno, ale musieliśmy już podjąć tę decyzję, bo był w złym stanie, męczył się i niestety ale ja też już się męczyłam.. Musiałam go trzymać już cały czas, jak szedł, w ostatnich dniach już tylko wyprowadzałam go do ogrodu u mamy, bo tylko siku i kupa, nawet już go do chodzenia nie zmuszałam. Nie chciał jeść, ciągle mu było niedobrze. Pogłębił mu się zespół przedsionkowy i strasznie go skręcało i najgorsze było, że kładłam go na bok, z którego nie mógłby się skręcić, a on usilnie chciał wstawać, po czym od razu się przewracał na drugi bok i wtedy się skręcał i zaczynał jęczeć... Okropne to było. Nie chciałam czekać do najgorszego momentu, bo bez sensu by było, żeby naprawdę mocno cierpiał. To był już czas na niego. Chociaż wetka chciała mu jeszcze zwiększyć dawkę p/bólowego, przedłużyć antybiotyki i steryd, ale ja już nie widziałam w tym celu..
Skremowaliśmy Homerka i na razie stoi sobie na strychu u mamy i czeka na wiosnę, zakopiemy go w ogródku obok Alfredzika, Żurka i Ferdka (myszka mojej siostry).
Pozostałe leki oddałam do schroniska. A miskę, szelki, smycze i materace zostawiłam, pewnie za kilka miesięcy będziemy szukać drugiego pieska
Gdyby nie Homer, nie byłoby Mrówki. Gdyby nie SPŚM, nie pojechałabym do Bojana i nie miałabym Homera. Gdyby nie Żurek, nie znalazłabym info o SPŚM. Gdyby nie Mig, nie byłoby Żurka....
Tymczasem Miecio. Konsumpcja świeżej trawki na sobotnia kolacyjkę...taki klimat mamy
Świnki się cieszą