....
Generalnie Homer nie wybiera się jeszcze na tamten świat, ale coraz słabiej z nim, wymiotuje coraz częściej, czasem ma srakę, czasem nie ma apetytu. Ale trwamy.
Mrówka była na pierwszym szkoleniu, ale było za tłoczno i idziemy na późniejsze szkolenie, gdzie będzie mniej piesków. Na razie przestała już ujadać, jak wychodzę, pozostawianie paszteciku podoba jej się i ładnie znosi już moje wyjścia. Pewnie niedługo się nauczy, że może iść sobie spać do swojego łóżka, nie musi leżeć w korytarzu...
A jak wracam, to trudno mi utrzymać powagę i ignorancję, bo taki teatr odstawia, że trudno mi na nią nie patrzeć - tarza się, biega jak wariatka, tarmosi moje kapcie, liże moje nogi (na szczęście nie stopy...). Jeszcze długa droga przed nią, ale wszystko małymi kroczkami idzie do przodu