Pieseł nie dostał pankejka...
Smutno mi się wczoraj zrobiło, bo na echo serca u Homera wyszła zmiana zwyrodnieniowa (endokardiza). Faza łagodna, więc spoko. Ale co innego mnie zasmuciło. Trafiliśmy do tej kliniki przypadkiem, bo potrzebowaliśmy nocnego dyżuru, natomiast muszę powiedzieć, że strasznie namieszali mi w głowie. Oprócz tego, że jedna wetka powiedziała, że jak dłużej nie będzie jadł, to dokarmią go przymusowo albo przez sondę. Na moje pytanie, ile to jest długo, powiedziała, że 1-2 dni... To było stwierdzone właśnie po 1 dniu, kiedy on od tej trzustki nie jadł... Serio konieczne by to było? Oczywiście dałam do zrozumienia, że się zgadzam na to. Nagle też w powątpienie zostało wzięte branie przez Homera leków na tarczycę (3 wcześniejszych nie podważało tego). Opinia tej wet była taka, że to jest przypadłość w całej Polsce, że jak jest w wyniku krwi niedoczynność, to trzeba podawać hormony. A powinno się zbadać, czy to tarczyca jest chora czy jej choroba wynika z choroby innego organu. I wet przy wypisie na moje pytanie, czy mam przestać dawać mu tyroxynę, powiedziała że tak, a druga (w tej samej klinice), dosłownie po chwili, że nie. Chyba jedna z drugą się nie skonsultowały.. Potem mocz wykazał liczne bakterie i zalecili przedłużenie antybiotyku o 3 tygodnie i ponowne badanie moczu i jeśli wynik wyjdzie ok, to przedłużenie o kolejny tydzień. Czy tak stary pies, z jakimś tworem nieznanej budowy w wątrobie i niewydolnością 1 nerki, ma dostawać antybiotyk przez 5 tygodni? Dodatkowo wczoraj przy wizycie, jak dostałam ten antybiotyk, na rozpisce miałam dawkę o połowę większa, niż dotychczas. I mówię to tej babce, ona sprawdziła w komputerze i mówi, że rzeczywiście, za dużo mi zapisała i że dobrze, że jestem taka spostrzegawcza... Niestety dopiero w domu się zorientowałam, że nie byłam na tyle spostrzegawcza, żeby się upomnieć o probiotyk.. Chyba wet sam powinien o tym pamiętać, tym bardziej w przypadku Homera.. Ta wet przypomniała mi też wczoraj, że na wypisie jest zalecenie (tej pierwszej wet), że po 2 tygodniach Homer ma być zostawiony na cały dzień u nich, żeby mogli pobrać kilkakrotnie pomiary (ale już kuźwa nie wiem na co, czy na serce, czy na trzustkę..). I zapisałam go, a potem obudziłam się nad ranem i spać nie mogłam myśląc ciągle, że ja go tam zostawię na cały dzień... On znowu przestanie jeść i ruszać się ze stresu i odbiorę psa starszego o 3 miesiące. Czy ci weci naprawdę nie biorą pod uwagę tego, że Homer jest starym, ślepym psem ze schroniska i to, że chcą go przebadać w wygodny dla nich sposób będzie dla niego niekorzystne? Czy to go odmłodzi? Czy stwierdzą coś nowego? Czy nie starczy 1 -2 pomiary? A może chcą mnie naciągnąć? Poryczałam sobie w poduszkę i zdecydowałam, że go nie zawiozę. Że już tam nie wrócę. Pokażę te wyniki wetce, do której chodzimy i niech ona zdecyduje. I poprosiłam ich o rozpiskę, za co ile zapłaciłam... Nawet za podkład higieniczny policzyli osobno...
