Patrzę na tego Homera i taki dziadzio wybiedziały z niego... chociaż nie, jeszcze futro ma gęste i mięciutkie, to nie taki do końca wybiedziały

W zeszły czwartek zawieźliśmy go na zabieg na zęby i skoro i tak musiał być pod anestezją, to zdecydowałam zrobić mu rezonans kręgosłupa. Miał usunięte kilka zębów i kilka resztek korzeni a to co zostało jest wyczyszczone. Rezonans wykazał na szczęście tylko zwyrodnienia krążków międzykręgowych, czyli zwykła dyskopatia...oczywiście starcza, więc nie wróci to już na swoje miejsce nigdy a jedynie będzie się pogłębiać i powodować większy ból... Cóż, starość nie radość. Homer był po tym wszystkim strasznie obolały, narzekający i ogólnie zbiedziały. Z ryjka leciała mu ślina z krwią, łapy się rozjeżdżały i tak dotrwaliśmy do następnego dnia. Potem już zaczął jeść, więc mogłam mu tabletkę p/bólową podać no i wzmocnił się. Ale potem coś mu się z okiem stało, ma jakieś przekrwione, i trochę napuchnięte przez co ucieka mu w górę i wygląda dość demonicznie... Nadal słabiutki, ale mam nadzieję, że to tylko kwestia kilku dni, że po tym znieczuleniu potrzebuje więcej czasu, niż wcześniej, jak miał zabiegi... I jeszcze ziewać nie daje rady, podejrzewam, że to też przez usunięcie zębów z tyłu, jak miałam usuwane 8-ki to przez tydzień miałam pół twarzy spuchnięte i ani jeść ani nic... Więc stary pies pewnie ma gorsze odczucia. W czwartek jedziemy na akupunkturę, więc tak czy siak wetka go zobaczy.
A poza tym, w sobotę zawiozłam Puerto i Rico do ds i mam nadzieję, że się tam zadomowią i że nowi właściciele nie oddadzą ich, jak to się stało z Tortillą i Gaspacho...
W ogóle mam ostatnio dużo depresyjnych przemyśleń, źle śpię i smutno mi jak czytam, co się na naszym świecie dzieje. Mam na myśli wszystko..i plastik, i dziki, i to, co ostatnio w trójmieście... I myślę o Żurku..I Homer mnie smutkuje mocno i jakoś nie pomaga mi to, że on jest po prostu stary...