Nie ma potrzeby... Otworzyłam klatki na "podwórko" z żarciem. Loczek wyszedł, pokwikał, Pipcia (to zdrobnienie, mam nadzieję, nikogo nie uraża?

) powąchała, popatrzyła, po czym ... wprowadziła się do Loczka i tyle.
Zajęła w podskokach jego półeczkę, dała się pocałować w uszko, nie dała się przelecieć. Potem oblecieli naokoło i ona schowała się w domku, a on leży w wejściu. Ciekawe, jak to się ułoży dalej
Pije z jego poidła, wyjada jego natkę marchewkową. Rzeczywiście skacze jak piłeczka, ale wynika to chyba też z tego, że się szybko porusza...
