Strona 8 z 50
Re: Bruno i wiercipięta Lu :D
: 18 paź 2015, 11:59
autor: Inoue
dużo zdrówka dla prosiaczka

Re: Bruno i wiercipięta Lu :D
: 18 paź 2015, 21:35
autor: Asita
No to poprawa idzie szybciutko. Maluszek będzie zdrów

Trzymam kciukiza spokojnie przespaną noc
A kalendarz musi być

Ja już 6 planuję i wszystkich nimi będę obdzielać

Re: Bruno- mamy problem
: 22 paź 2015, 5:12
autor: natalia.k
Mam ogromny problem z Brunem.
W ubiegły piątek miał zabieg - wycinanie ropnia znajdującego się pod żuchwą i skrócone trzonowce bo jedna strona znacznie zaczęła przerastać. W ranie nic się nie zbiera. Bruno normalnie je granulat , siano i suszki. Miał problem z lewym oczkiem- stwierdzony wrzód leczony żelem i kroplami( po kontroli w środę stwierdzono że znikł), do tego antybiotyk co 12 godzin i biolapis. Dostawał też lek przeciwbólowy. Z dnia na dzień odkrywam ranę w okolicach lewej tylnej łapki i przy siusiaczki tak jakby otarcie (po zauwazeniu od razu antanem posmarowałam). Ja go już na ręce nie mogę wziąć bo jest ogromna panika i dużo kwiku .
Przy każdym kolejnym razie jest coraz gorzej, a mus z się nim przecież zająć . Spadł trochę z wagi ( dokładnie sprawdzę jak odespie nocke). Wygląda mizernie i smutno.
Jest pod stałą opieką weterynarza. Nie wiem co się dzieje z świnką która była bardzo kontaktowa i zawsze glodna.
U Lu po przyjściu z pracy zauważyłam lekko zakrwawiona przednia łapkę, ale nie ma żadnych obrażeń chyba że to z buraka by było :/
Re: Bruno i wiercipięta Lu :D
: 22 paź 2015, 6:04
autor: balbinkowo
Oj, biedny świniaczek, trzymam kciuki za szybką poprawę
Nie dziw się, teraz kojarzysz się mu tylko a niemiłymi choć koniecznymi czynnościami. Pysio musi go też boleć. Zobaczysz jak dojdzie do siebie wróci twój dawny towarzysz
Oby nic już więcej się nie przyplątało

Re: Bruno i wiercipięta Lu :D
: 22 paź 2015, 6:25
autor: Asita
Natalia, teraz świnek pewnie jest mega zestresowany.... Strasznie mi go żal. Moje miśki, jak mnie tylko widzą, to w popłochu nawiewają, gdzie się tylko da, jak w końcu uda mi się któregoś dorwać (bo, jak piszesz, trzeba się zająć) to też jest skrzeczenie... Alfredo to mnie wręcz podgryza.
Burak to zawsze wszystkich nastrasza
Trzymam kciuki, żeby świnek jak najszybciej wyzdrowiał i mógł na nowo się "oswoić".

Re: Bruno i wiercipięta Lu :D
: 22 paź 2015, 7:20
autor: katiusha
Dziewczyny...Spać nie możecie? Natalia, laski mają rację, jest zestresowany i żle mu się teraz kojarzysz

Wyzdrowieje, to mu pokażesz na nowo, ze jesteś miła
Niech szybciutko się kuruje

Re: Bruno i wiercipięta Lu :D
: 22 paź 2015, 7:55
autor: Asita
Tu się źle odnotowują godziny

ja byłam na forum...ups...znaczy w pracy....na 7.10

Re: Bruno i wiercipięta Lu :D
: 22 paź 2015, 14:03
autor: natalia.k
Co ciekawe ja po 5 dopiero jechałam samochodem. Wracałam po nocce.
Wstałam i uznałam że czas na podanie leków i całej reszty. Bruno będąc u mnie wije się jak piskorz byle tylko uciec. Mam przemywac mu ranę po wycietym ropniu, ale jedyne co jest możliwe to smarowanie jej mascia Oxycortem. Bruno ma kolejna ranę.
Chyba z tego całego stresu dostał jakiegoś grzyba.
Ja czuję się już kompletnie bezsilna. On piszczy i się wyrywa nawet jak chce go pogłaskać po nosku.
Re: Bruno i wiercipięta Lu :D
: 22 paź 2015, 17:46
autor: balbinkowo
Musisz być silna, teraz kojarzysz mu się z jednym i to niemiłym przeżyciem. Zapewniam Cię, jak już nie będziesz musiała robić koło niego tych nieprzyjemnych czynności (w tym karmienie na siłę niestety), świnek stanie się ufny jak dawniej. Musisz to przetrzymać i być silna za siebie i za niego

Re: Bruno i wiercipięta Lu :D
: 22 paź 2015, 21:11
autor: cappuccino
Mam ten sam problem z Tostem.
Po serii antybiotyków, skojarzył nas z zastrzykami. Nie da się go wyjąć z klatki bez zgrzytów i uciekania. Mizianie wchodzi w grę, tylko po nosku, broń boże w okolicach grzbietu.
Przestałam mu robić zastrzyki, bo już nie dawałam rady psychicznie, no i jeździliśmy do weta. Jest lepiej dzięki temu, ale jeszcze długa droga przed nami.
Był największym miziakiem świata, a teraz

Już mi się płakać chciało przez to wszystko.
Z tego co się dowiadywałam, to jak już leczenie minie, powinno wszystko wrócić do normy.
Także

i dużo siły!
Ja niestety za wrażliwa na takie rzeczy jestem.