CAVIARNIA

Za około tydzień musimy już iść do weta.
Boję się tego co będzie jak nigdy dotąd choć było już 7 świńskich operacji u nas, 2 psie i 2 chomicze. Bo przyznacie, że świnia jest wyjątkowa.
Jestem teraz w takim stanie psychicznym, że to by było dla mnie zupełnie nie do zniesienia jak by nie wyszło.

Wyjdzie.

throwback niedziela.

dwa lata temu tak się grzebało w czaszce Buniaczej. oj, teraz ciężko by mi było do tego wrócić.

https://www.youtube.com/watch?v=-46vVoeMlFY

oj, hardkor to był... podziwiałam

Ło, jezderkusie...! Zwierzur paść na twarz i zalać się łzami..., pokwikiwać cienko, choć zwierzur nie prosię... Stół opluć obiadem z paszczy, jak ostatnia świnia... Pamiętałam, żeby uważać przy postach sosnowej, a zapomniałam, że przy Twoich też powinnam! Jak przestanę szlochać, to se obejrzę jeszcze raz...

Nie zachłyśnij się bo dostaniesz zachłystowego zapalenia płuc jak świniak jakiś

Buniak to się nacierpiał w życiu. Gdybym wiedziała na co piszę siebie i świnię to bym uśpiła. Ale nie wiedziałam, i nie tak to miało wyglądać. Nikt nie mówił o oczodole otwartym przez kilka miesięcy, o tym ile razy pod narkozą trzeba będzie to skrobać do krwi wciąż i wciąż. Wtedy wydawało się, że już, już niedługo i wszystko już będzie dobrze, zarośnie i będzie koniec. A potem ciach, kolejna narkoza, kolejne skrobanie i znów krwawa dziura. Świniak zaskoczył wszystkich że chciał żyć, że jadł i się nie poddał. Dzisiaj mając już doświadczenie u usypianiem Majki, nigdy bym się na to skrobanie nie zdecydowała. A jednak wtedy nie było to uznane za leczenie uporczywe co mnie w sumie z perspektywy czasu dziwi.

Bo pewnie, tak jak piszesz, nikt nie przewidywał, że to tak będzie wyglądało. Mnie się wydaje, że ta chirurgia drobnych zwierząt niby jest rozwinięta bardzo technicznie, ale jeszcze brak takiego przeglądu przypadków, żeby było wiadomo, jak może wyglądać leczenie i stan pacjenta po zabiegu.
A z kolei poszerzyły się chyba (może nadmiernie?) granice tego, co nie jest wskazaniem do eutanazji i rozmawiamy o usypianiu tylko przy stanie ostrym, albo bolesnej końcówce przewlekłego, a nie o perspektywie jako takiego komfortu życia. O matko, jakie to trudne.

No właśnie nie wiem, jak to jest z tym wskazaniem do eutanazji, bo pamiętam dziwiłam się że Majka zdecydowanie takim stanem jest a Bunia nie była. A byłam pewna że Bunia nacierpiała się bardziej niż leżąca i jedząca w spokoju Majka

No właśnie mowię, że to trudne okropnie. Samo jedzenie to nie wszystko. Są świnki chore terminalnie, które jedzą do końca i zasypiają z koperkiem w paszczy, jak mój Pontus, a za parę godzin by się udusił wodą w płucach. Wet powinien wiedzieć co będzie za kilka, kilkanaście godzin. Teoretycznie...ech

Majka poszła za Tęczowy ledwo przeżuwszy ogórka...

zmiana tematu: dzisiaj świnie były na wybiegu tak z 6 godzin, wracają, a tu zupełnie nowe ustawienie mebli więc trzeba zacząć od początku ustalać hierarchię... wróciło łóżeczko, i zrobiłam też domek piętrowy z dwóch obróconych odwrotnie połówek transportera i starym trapem jeszcze sprzed lat. Na razie nie ufamy takim wynalazkom.