Dziś był wielki dzień dla Homera - poszliśmy na plażę

Zimno jak nie powiem, 8 maja a u nas 3 stopnie... U Miga w Huelvie to chyba 23 i to z wieczora...
A więc:
idziemy laskiem do plaży
jesteśmy na plaży (Homer śmiesznie rozczapierzał paluszki na piasku

)
A chłopaki dziś byli na kontroli. U Mietka Mig wyczuł gulkę z boczku, kaszak oczywiście, więc dziś było usuwanie. Ale Miecio był dzielny, dostał miejscowo znieczulenie i szybko dziadostwo wylazło. Żurkowi ładnie wszystko się goi, troszkę ząbki niektóre przerosły i było lekkie cięcie, kieszonki prawie czyste, ropy minimalnie albo chyba nawet w ogóle w zębodole od trzonowca (przy siekaczu czysto). Generalnie jest ok, tylko Żurek nie chce przytyć

Trawę i mlecze je, sianko i suszoną trawkę podjada naprawdę ładnie jak na jego możliwości, skubnie ogóreczka ale warzyw nie je. Dokarmiamy, ale nie wiele. Boje się, że jak będziemy dokarmiać za dużo, to będzie najedzony i nie będzie sam chciał jeść. Więc dajemy ok 2ml 2x dziennie. Wiem, że to mało, ale Żurek okropnie nie chce być dokarmiany. Świeżą trawę dostaje 3x dziennie. Mietek opycha się niezmiernie przy okazji. Już jest spaślakiem

I wydaje mi się, że sporo je tej trawy, ale może jednak nie wystarczająco.. Nie wiem. Dr Judyta mówi, że na pewno jeszcze go boli przy tych zębach i trzeba mu dać kilka tygodni. Tylko że ciągle nie idzie w górę a ciągle o 1-3 gramy w dół. I kilka dni utrzymuje się 860, potem kilka dni 850, teraz 840 a dziś rano było 839... Cóż, zobaczymy. Dziś nazbierałyśmy młodych listków malin, poziomek i pokrzywy i zaczynamy sezon suszenia. Może to będzie chciał jeść. A, i dziś kupiłam cykorię...dawno zapomniany rarytas...od razu Żurek pożarł 1/3 liścia.. Mam nadzieję, że będzie lepiej. Jestem umęczona ciągłymi jazdami w tę i nazad do mamy i do mnie. Nie mówię nawet ile kasy idzie na benzynę...