Swissi, śliczne bratki
Z Żurkiem nie jest zbyt dobrze. Od kilku dni widziałyśmy, że przesiaduje po kątach skitrany. Waga w dół nadal, wczoraj było 886. Okolice przy dolnym siekaczu lekko napuchnięte i brzydkie, zbiera się tam coraz więcej tej narośli czy masy czy co to fam obrasta ząbek. Widać ewidentnie, że to powoduje ból, bo je mniej i przez to trzonowce się pogorszyły. Na szczęście żaden jeszcze nie przerósł do korekty, ale zciemniały i kieszonki zapchane włosami. Boli go. Wczora dostał antybiotyk i tolfinę w zastrzyku i mamy zastrzyki na 6 dni. Wczoraj wetka pokazała mi jak robić i tolfinę dałam przy wetce sama. W domu mama będzie trzymać Żurka, Żurek będzie się darł, Mietek pewnie też, mama pewnie będzie ryczeć a ja się wściekać. Albo może wszystko pójdzie szybko i sprawnie. W końcu cewnikowałam Homera. Dam radę.
Rzecz jest jednak taka, że ten ząb jest do usunięcia. Poza tym lekko się rusza. A ja mówiłam, że nigdy nie zdecyduję się na operację. Że jak dojdzie do takiej sytuacji to stworzę Żurkowi to, co się da a potem pozwolę mu odejść. Jeśli nie zdecyduję się na operację, najprawdopodbniej za 2-3 msc Żurek schudnie i osłabnie na tyle, że tylko odejście mu pomoże. Operacja może mu przedłużyć życie sporo...albo natychmiast je skrócić lub po operacji będą komplikacje i w męczarniach umrze też. Ma już 5 lat.
Albo stanie się cud i antybiotyk pomoże i znajdziemy w końcu apl strong bones, bo nigdzie nie ma a ponoć pomaga w takich przypadkach.
Nie wiem co robić a decyzję muszę podjąć w ciągu trwania antybiotyku...
