Udało nam się obciąć wszystkie pazurki. Beza podskakuje i biega po klatce. Już weselsza i nie tak bardzo znieruchomiała jak wcześniej przy próbie wyjmowania z klatki, widać że ustalono już w klatce kto rządzi i na razie większych zgrzytów nie ma. Ostatnio wyjechaliśmy na cały dzień i zostawiłam je w salonie, żeby sobie pobiegały. Gdy wróciliśmy siedziały na ręczniku i tylko na nim było nabobczone

więc jak widać wciąż granice wyznacza mięciutki podkład. Na szczęście im większy dam koc tym dalej się wypuszczają. Bałaganią strasznie... Mogłabym sprzątać im nawet 10razy w ciągu dnia a i tak za chwile jedzenie wywleczone z miski i porozrzucane po całej klatce (z drugiej strony kto chciałby jeść z miski do której wcześniej Krema zrobiła siku)

Zrobiłam na dwa dni próbę i zabrałam miski. No i bez sensu, bo mam wtedy żwirek cały zasikany i częściej muszę go wybierać. Wróciły miski i daję jedzenie na mate a miski - to nocniki dla Kremy
Fajne są... Piszczą jak wracam z pracy i sterczą przy drzwiczkach klatki z nadzieją, że coś im przyniosłam. Wczoraj wrócił domek. Beza okupowała go przez chwile a Kremówka wskoczyła na dach i nasikała na niego...
Joasior mam nadzieje, że nie będziesz na mnie krzyczeć ale je obcięłam...

Wyglądają super jednak moja córka woli wersję "na mopa". Widać każdą rozetę i można je głaskać (choć nadal delikatnie) i już tak nie protestują przy czesaniu (pupa nietykalna). Kremówkę dzięki temu omija podmywanie sklejonej sierści w okolicy kuperka. Pewnie więcej nie ostrzygę ich całych tylko skrócę grzywy, bo wtedy fajnie widać im oczka.
Pozdrawiamy wszystkich