Dziękuję w imieniu świni i własnym
Z tym prosiakiem to górki i dołki, a że będę przez najbliższe tygodnie cały czas w domu i przeprowadziłam się praktycznie do ich pokoju to mam okazję wszystko obserwować we dnie i w nocy. Dziś np jak się obudziłam, to siedziała sama i jadła.
W sumie nie ma sensu chyba tego opisywać chociaż ja ostatnio tylko tym żyję i tylko o tym rozmawiam, bardzo monotematycznie. O, świnia siedzi i je ładnie. O, świnia leży i dogorywa. O, znowu je. O, Blance daje po ryjku. O, zasikała się, trzeba umyć. O, kichnęła. O, pomidora ładnie siorbie. O, drapie się tylną nogą za uchem (wyczyn dla niej). O, wywaliła się, trzeba podnieść. O, wyciąga dzioba po mazię ładnie, apetyt jest. I takie tam neverending story. Jedyny stały punkt to to że apetyt ma cały czas.
W ogóle to ona oślepła chyba całkiem z tego co widzę, jak ją chcę nakierować to palcami tycam. Żarciem trzeba dotknąć dzioba praktycznie żeby zauważyła. Ale węch ma, do mazi przynajmniej. Albo dźwięk mieszania kojarzy może.
Dziś w środku nocy koleżanki postanowiły zrobić sobie imprezę i wepchnęły się wszystkie pod to łóżeczko. Po czym było im za ciasno, Blaniak próbuje wszystkich wywalić, Buniak nie ucieknie bo nie da rady, a Majka tylko biernie kwiczy ale kupra nie ruszy. Więc Blaniak zaczął podrzucać głową pilśniowe dno tego łóżeczka i wszystko co na nim, i trwało to długo, razem z kwikami i turkotaniem, aż im zabrałam obiekt sporu. -_-