Strona 59 z 73

Re: Sierściuchy i...

: 08 maja 2020, 21:01
autor: zwierzur
Królas toczy bój ze zmienioną perspektywą i przeniesionym środkiem ciężkości. Z trudem powstrzymuję odruch "leć i ratuj", gdy się zwierz przy nieudanej próbie przewraca - czyli dość często. Zabezpieczony, żeby mu się krzywda żadna nie stała, ale nauczyć się świata od nowa musi sam. Chwilami ciężko na te wywrotki patrzeć, ale chłopaczek się nie zniechęca i to jest najważniejsze.
Pan Pędraczek ratunkowej nie lubi. Ratunkową jeść się wzbrania. Dokarmiany być sobie nie życzy. Współpracy w tym zakresie odmawia całkowicie i stawia czynny opór. Walczymy więc wiele razy dziennie... Kto próbował paść świnię przemocą, ten zrozumie. Ropień nieco zmalał, ale białego piskorza przytrzymać autentycznie strach - krztusi się i pluje, drze paszczę i wyrywa się z całej siły. Nie chcę, żeby się zachłysnął, przerywam mordercze zabiegi związane z dożywianiem konającego w mękach stworzonka, oblewają mnie siódme poty, czy aby mu się nieszczęsnemu nie stało nic złego. Adorowana troskliwie świnia włącza w tym momencie turkoto-grucharkę, rozpłaszcza się dekoracyjnie i bezstresowo, bo już nie pcham nic do zadowolonej gęby. Siły wszelkie odstępują karmicielkę nieszczęsną na czas pewien do cna. Wczoraj zjechała trawa, wyjątkowo aromatyczna, tłusta, źdźbła w sobie nabite, aż miło wąchać i patrzeć. Towarzystwo opycha się, tylko chrupot słychać. Po kolejnej wojnie podjazdowej, pełnej zasadzek i niespodziewanych zwrotów akcji, oddałam blondyna kumplowi do klatki. Zadekował się, dziad szczerbaty, w domku, a ja zajęłam się swoją robotą. Nietypowy dźwięk oderwał mnie od odrabiania pańszczyzny - bezzębny całym ciężarem wisiał na zielonym pędzie, przygniecionym ciężarem trawiastej góry i usiłował go pożreć metodą "na węża - anakondę-pytona. Jednym pazurkiem kurczowo trzymał się krat... i zsuwał się nieubłaganie, bo łyse dziąsła na harpun widać nie nadają się za bardzo. Dokarmiamy nadal, ale czekam, aż sam z jedzeniem zaskoczy, bo do Tworek trafimy oboje.

Re: Sierściuchy i...

: 08 maja 2020, 21:13
autor: porcella
A jakby posiekać tę trawę? Albo utrzeć na tarce marchewkę? Przepraszam, na pewno sama na to wpadłaś ;-)

Re: Sierściuchy i...

: 10 maja 2020, 14:52
autor: Candi9
Ogólnie obraz bardzo podobny do tego, co zaraz po korekcji przechodziłam z Lusią - wcześniej ją dokarmiałam, to jadła ze strzykawki chętnie, ale wtedy jej nie bolało :/ Co się namordowałam przez pierwsze trzy dni z tym piskorzem kudłatym, to moje - jedyny ratunek to było "świńskie burrito", czyli futrzak zawinięty w kocyk na sztywno. Na szczęście już się jakoś ogarnęłyśmy - Lusia miała tylko korekcję, w przeciwieństwie do Twojego prośka... Trzymam kciuki z całej siły, niech się klusek też ogarnie :(
Swoją droga uwielbiam Twój sposób pisania... :)

Re: Sierściuchy i...

: 10 maja 2020, 14:57
autor: Candi9
A tak w ogóle mały protip - pewnie i tak wszystko wiesz, ale co tam, napiszę ;)
Luśka ratunkowej samej w sobie tez nie lubi, ale ratunkowa wymieszana z probiotykiem to już inna rozmowa. A ratunkowa z dodatkiem zmielonych płatków owsianych i odrobiny zmielonego siemienia lnianego to sam smak, nie nadążam zmieniać strzykawek i muszę je siłą pannicy z dzioba wyciągać, bo oddać nie chce :P
A jeść najpierw zaczęła pokrojonego w bardzo cieniutkie, wąziutkie paseczki ogórka, którego wciągała jak spaghetti. Potem było tak samo pokrojone jabłuszko i arbuz, oczywiście wszystko bez skórki. Marchewka za twarda, trawa za bardzo włóknista, wszelkie listki tak samo, nawet koperek.

Re: Sierściuchy i...

: 10 maja 2020, 18:06
autor: porcella
Kiedyś hitem dodawanym do karmy ratunkowej dla apetytu byl mielona kozieradka, ale zdaje się, że karmy ziętka ją mają od razu... :think:

Re: Sierściuchy i...

: 14 maja 2020, 19:33
autor: zwierzur
Pędrak zarasta po pęknięciu drugiego ropnia. To totalny lekoman! Ze strzykawki proszki wszelkie, nawet te gorzkie łyka bez protestu i patrzy, czy nie ma więcej. Strzykawka z ratunkową jest traktowana jak narzędzie potencjalnej zbrodni. Biedna "ofiara" rozpaczliwie szuka dróg ewakuacji i usiłuje wiać. Ponieważ się na owo "wianie" nie godzę - włącza się alarm. Bezzębna, wyjąca rozdzierająco paszcza kruszy kamienne serca, u mnie powoduje wzrost ciśnienia i spadek samopoczucia. Gadzina biała nie chce jeść. Trę, przecieram, mieszam, rozdrabniam... Blondas chyłkiem wychyla się na lustrację zawartości michy, co polega na dzikim ryciu w misce, zakończonym rozniesieniem żarcia po całej okolicy. Do wnętrza świni trafiają ilości śladowe. Chwilowo dogadaliśmy się co do jabłuszka w postaci cieniuteńko krojonych frytełek mikro - tarte, siekane, miksowane - fuj! Trawę głupek biały uparł się wciągać od strony łodygi i tylko w całości - cięta, miękkie, delikatne źdźbła - błee! Efekt jest taki, że siedzi chudy blondas z wielkim, grubym łodyżyskiem wystającym z paszczy i widowiskowo mamle. Rozpaćkane szczątki ziela są obecne na całej świni i soczyście ściekają do wielkiej dziury po ropniu. Czyszczenie pozieleniałego kosmity to, zaiste, bliskie spotkanie ... stopnia, bezpośrednio. Rano, kiedy wróciłam do świniarni po zmyciu z siebie słusznej porcji ratunkowej, kątem oka dostrzegłam bezzębnego przemycającego ukradkiem do domku granulkę CC... Może ten oszust nie wszystko wywala w troty, tylko podjada, co lubi i ile da radę, a ja mu tu z ratunkową...? Oby. W każdym razie z głodu się nie słania.
Mały król ponownie w szpitalu. Stabilizują stan. Czekam na wieści z lecznicy. Maluch naprawdę nie ma szczęścia... Trzymajcie mocno.

Re: Sierściuchy i...

: 14 maja 2020, 19:45
autor: joaś
trzymamy :fingerscrossed:

świnia-lekoman, co to wciąga leki uznane za paskudne, a pluje ratunkową z domieszkami ulubionego wszystkiego... przerabiałam. ale czyszczenia zielonego kosmity nie próbuję sobie nawet wyobrażać! niech zarośnie szybko!

Re: Sierściuchy i...

: 14 maja 2020, 20:20
autor: porcella
Trzymamy, pisz. :fingerscrossed:

Re: Sierściuchy i...

: 15 maja 2020, 9:21
autor: martuś
My też kciukamy :fingerscrossed:

Re: Sierściuchy i...

: 15 maja 2020, 13:07
autor: zwierzur
O poranku Pędrak siedział wyczekująco na daszku. Na mój widok znikł jak sen złoty. Za to micha naładowana wszystkim, co mi do łba przyszło, w postaci drobnicy spożywczej. Bezzębny dokonał wypadu, przerył zawartość i z tym, co złapał zwiał pod dach chałupy. Za moment (dłuższy, bo ćlamał) sytuacja się powtórzyła. Nie, żeby jakieś obżarstwo uskuteczniał, ale zawsze coś. Przed nami kolejna bitwa z ratunkową, bo przy jego szczurzej sylwetce nie ma mowy o życiu na przekąskach nieznacznych. :roll: Będzie się działo...
Paluszek nadal w lecznicy pod kroplówką. Wczoraj w ogóle nie zareagował na leki. Po nocy jest bardzo nieznaczna poprawa. Jutro mam dzwonić i będziemy z dr radzić, co dalej. Ale martwię się bardzo. I mogę tylko czekać. :levitation:
Żeby nie było nudno - Glazurka ma nawrót paskudztwa ocznego. Tym razem po obu stronach. Siedzi na piętrze z zaciśniętymi powiekami jak kupka nieszczęścia. Na rękach dostaje histerycznych drgawek, ja dorabiam się nerwicy, ale w inny sposób tych kropel podać się nie da. Dramatyczne kwiknięcia powodują drżenie rąk. Lekarstwo, zamiast w świńskim oku, ląduje na mnie, trzeba operację powtórzyć, zabieg się przedłuża... Zamarłe ze zgrozy stado Sierściuchów gapi się z dezaprobatą obserwując moje nieudolne poczynania. :shock: Ari szarpie za nogawkę, domagając się, żebym zabrała kończyny dolne z JEJ dywanika. Glazurka kończy spazmy, bo udało jej się wywinąć z moich objęć. Siedzi i otrząsa się z oburzeniem, rozpryskując wokół lecznicze kropelki. Z kuchni dobiega wstrząsające wycie, bo Morusek domaga się NATYCHMIAST napełnionej miski. Obłęd stoi za progiem i drwiąco rechocze...