Niestety nie za dobrze znowu

Zającowi od wczoraj popukuje sporadycznie, apetyt mimo chwilowej nadziei bardzo kiepski, ale coś tam czasem zje. Pufka dzisiaj kichała parę razy rano, mam wrażenie, że jej czasem coś w nosku piszczy, albo ze stresu tak szybko oddycha nie wiem... szczerze mówiąc tracę nadzieję i wszelkie siły. Nerwica mi znowu dokucza coraz mocniej. Myśl o kolejnych wizytach i lekach mnie przytłacza, nie wierzę, że pomogą już. Zresztą pewnie też jakiś wpływ na osłabienie odporności też muszą mieć. Uznałam, że skupię się na wzmocnieniu ich odporności bardziej. Poza imunoglukanem kupię im dr Ziętka Immuno herb. Do tego dla Zająca Digest herb koniecznie, dla Pufy diaro na miękkie bobki (placki czasem zastaje), Hepato by jej się też przydał na piasek w woreczku. Z łupieżem nic nie możemy teraz zrobić, bo nie można jej kąpać... Nie wiem czy można to wszystko połączyć, ale muszę coś wymyślić, może wymiennie stosować czy coś... Zając ostatnio też je głównie nie wskazane na jego piasek w pęcherzu (natka, zieleninka), ale co mam zrobić. Jeśli jedynie na to ma jeszcze ochotę, to muszę wybierać... Ciężko trochę.
Z nieco pozytywniejszej strony, udało mi się dzisiaj zrobić zastrzyk Puffy (ostatni antybiotyk), ale długo nie mogłam się po tym uspokoić. Oczywiście najpierw próbowałam sobie palce nakłuć, bo ona ma strasznie gęste futro...
I jedna śmieszna dziś rzecz (zależy zresztą dla kogo) . Nie uwierzycie co w talerzu zupy znalazłam... no oczywiście bobka

ale jak tam trafił...

najpierw TZta ochrzaniłam za głupi żart, a później sobie przypomniałam, że dziś strzepywałam trawę świnek z kanapy przy stole (pozwalam im w takim stanie niemal na wszystko) i być może już talerz tam stał, naprawdę nie mam pojęcia... pocieszam się tym, że był to twardy bobek, ale i tak straciłam chęć na zupkę

Elurin, dziękuję za zastrzyk i wskazówki wczoraj : )