Re: Cwaniak, Tesia, Fiśka i Panda - czyli gliwickie stado :)
: 18 cze 2016, 20:05
Wychodzi na to, że po to się ćwiczy żeby świnie siłą odbierać
Co do Fisiulca to bardzo miło mi słyszeć takie słowa, aż mi się łezka w oku zakręciła
Fakt, Fiśka to wyjątkowa świnka. Jest taka słodka, bezkonfliktowa, mega zwariowana. Odbieram ją jako małą słodką Fisie i chyba nawet jak będzie miała 5 lat to dalej będę ją widzieć jako młodzinkę. Jest też bezwzględną ulubienicą mojego męża, który nazywa ją swoją wiewióreczką
Jak sobię przypomnę ile to trwało zanim pierwsza adopcja doszła do skutku to sama się sobie dziwię, że byłam taka cierpliwa. Najpierw czekałam ponad miesiąc żeby znalazł się ktoś, kto zrobi u mnie WPA. Pózniej dziewczyna, która się zobowiązała 3 bądź 4 razy odmawiała wizytę co biorąc pod uwagę, że byliśmy tuż przed ślubem było mocno wkurzające żeby zmieniać nam ciągle plany. Byłam tak zdesperowana, że po 16h drogi powrotnej z podróży poślubnej spałam 3h, bo dogadałam się z PannaFiuFiu, że przywiozę Ją z Chorzowa do Gliwic na WPA i odwiozę z powrotem. Pamiętam, że Alicja mówiła, żebym się wysłała, że przedłożymy na za kilka dni ale dla mnie to wszystko się tak dłużyło, że chciałam już to załatwić. Na drugi dzień pojechaliśmy na wycieczkę do Kęt i w końcu mogłam przygarnąć Tesię pod swój dach. W sumie trwało to chyba ok 3 miesięcy. Teraz jak o tym myśle to naprawdę byłam mega uparta, tyle czekania i zachodu dla świnki, cała masa ludzi poszłaby do zoologa i załatwiła sprawę w 10 minut. Ja Tesi nie znałam a czułam już, że to moje zwierzę, że musi być z nami. Tak się zaczęła ta piękna historia, która tyle zmieniła w moim życiu. Ehhh wzięło mnie na wspominki
P.S. Pamiętam też pierwszą rozmowę telefoniczna z Moniką. Pamietam jak powiedziała, że może z czasem będę chciała mięć
3 świnki lub więcej. Z grzeczności podziękowałam ale pomyslałam sobie, że Ona chyba zwariowała, jak to 3 świnki lub więcej, nie dam sobie przecież zoo zrobić z domu. No i jak się skończyło

Co do Fisiulca to bardzo miło mi słyszeć takie słowa, aż mi się łezka w oku zakręciła


Jak sobię przypomnę ile to trwało zanim pierwsza adopcja doszła do skutku to sama się sobie dziwię, że byłam taka cierpliwa. Najpierw czekałam ponad miesiąc żeby znalazł się ktoś, kto zrobi u mnie WPA. Pózniej dziewczyna, która się zobowiązała 3 bądź 4 razy odmawiała wizytę co biorąc pod uwagę, że byliśmy tuż przed ślubem było mocno wkurzające żeby zmieniać nam ciągle plany. Byłam tak zdesperowana, że po 16h drogi powrotnej z podróży poślubnej spałam 3h, bo dogadałam się z PannaFiuFiu, że przywiozę Ją z Chorzowa do Gliwic na WPA i odwiozę z powrotem. Pamiętam, że Alicja mówiła, żebym się wysłała, że przedłożymy na za kilka dni ale dla mnie to wszystko się tak dłużyło, że chciałam już to załatwić. Na drugi dzień pojechaliśmy na wycieczkę do Kęt i w końcu mogłam przygarnąć Tesię pod swój dach. W sumie trwało to chyba ok 3 miesięcy. Teraz jak o tym myśle to naprawdę byłam mega uparta, tyle czekania i zachodu dla świnki, cała masa ludzi poszłaby do zoologa i załatwiła sprawę w 10 minut. Ja Tesi nie znałam a czułam już, że to moje zwierzę, że musi być z nami. Tak się zaczęła ta piękna historia, która tyle zmieniła w moim życiu. Ehhh wzięło mnie na wspominki

P.S. Pamiętam też pierwszą rozmowę telefoniczna z Moniką. Pamietam jak powiedziała, że może z czasem będę chciała mięć
3 świnki lub więcej. Z grzeczności podziękowałam ale pomyslałam sobie, że Ona chyba zwariowała, jak to 3 świnki lub więcej, nie dam sobie przecież zoo zrobić z domu. No i jak się skończyło
