No właśnie wszystko się zapowiada lepiej niż lepiej... Babeczka mieszka z rodzinką pod laskiem, zajmują się leśnymi zwierzakami, które są w trudnej sytuacji, mają psiaki, dzieciaki miały do namysłu rok, czy chcą świnki i chcą nadal, kupili klatkę 120 plus wyposażenie...po prostu super. Pani się nie zraziła, jak przedstawiłam jej też te negatywne strony świnek (nie powiedziałam tylko, że to małe śmierdziuchy... 
  
  
 ). 
A Żurek mnie ostatnio zmartwił. Znaczy zrobił mi oszukany alarm. Mama zapodawał kulkę, na którą obaj się rzucają  jak dzikusy niekarmione jakieś. A tu Żurek memła i zanim drugą chce to mija dobra chwila, potem memła jakoś, się cofa i nie chce więcej. W połowie już nie chciał w ogóle. No to ja już czerwona lampka (i w wyobraźni, że kolejny ząb wypadł i boli...) i dawaj obserwować. Chwile posiedział i poszedł jeść suche, potem wrócili do zagrody i zabrał się za suszone warzywka, ziółka, popijał wodą, łaził, wyżerał z misek... Normalnie nic. Potem mama mi powiedziała, że za dużo mielonej róży jej się sypnęło...i że Żurek zawsze tak ma, jak za dużo róży jej się sypnie...Pff...smakosz się znalazł! 
