Miesiąc nas nie było...?!

Pomaleńku zdrowiejemy. Jeszcze trzy baby kaszlące troszkę, Antybiotyk w toku. Trzy dziewczyny mi wyłysiały na brzuchach. Wetmłodość orzekła, że pasożyty. Kuracja okazała się nieskuteczna. Kolejną diagnozą były przyczyny hormonalne i zalecenie sterylki. Podrapałam się w rozum i odmówiłam. Kolejnym pomysłem było "łysienie z przyczyn mechanicznych". Super, ale jak to leczyć?

Wróciłam do domu i zaczęłam śledztwo... Winowajcami okazały się gumowane dywaniki, na których rzeczone trzy panny wylegiwały swe ciałka. Miętkie piernatki nie przepuszczały wilgoci, zresztą tak miało być - niestety, gromadziły we włosie mokre wszelakie, co w połączeniu z wysypem bobów stwarzało cudny, wilgotny, wielowarstwowy plaster, do którego dociskały się świńskie brzuchy. Resztę łatwo sobie dośpiewać...
Obecnie dziewczątka zaprzyjaźniają się z drybedem, który zajął miejsce niefortunnej pościeli dywanowo-gumowej, a futro powoli zarasta łyse brzuchole. I uniknęliśmy niepotrzebnej sterylki...

Sama obstawiałam na początku hormony, ale zastanowiło mnie, że tak jednocześnie i identycznie u wszystkich poszło...
Z nowinek:
Morus zaprzyjaźnia się z Paluszkiem, a Gryzelda... rozważa...